Panie Waldku, pan się nie boi

Panie Waldku, pan się nie boi

Dodano:   /  Zmieniono: 
Waldemar Pawlak miał rację, odprawiając żony górników na Śląsk. Wicepremier nie jest od tego, aby rozwiązywać problemy pojedynczych zakładów pracy. Postulaty pracowników kopalni Budryk to sprawa między górnikami (a nie ich żonami) i ich pracodawcą, czyli Kompanią Węglową.
Górnicy przyzwyczaili się, że najskuteczniejszą metodą walki o swoje jest przyjazd do Warszawy. Inna sprawa, że współwinnymi ich wypadów były kolejne ekipy rządowe, które nie potrafiły przeciwstawić się potężnemu lobby górniczemu. O ile jednak można zrozumieć, iż górnicy chcą rozmawiać z władzami państwowymi, gdy rozstrzyga się sprawa górniczych emerytur, bo w tym wypadku chodzi o rozwiązanie systemowe, dotyczące całej branży, o tyle dziwi determinacja z jaką górnicy z jednej kopalni chcą wciągnąć wicepremiera do dyskusji o podwyżce płac w ich zakładzie pracy.

Dziś do wicepremiera przyjechały żony górników, jutro osobistego spotkania domagać się będą córki właściciela zakładu stolarskiego z Mławy, niezadowolonego z roszczeniowej postawy swoich pracowników, a pojutrze szwagrowie pielęgniarek z miasteczka na Suwalszczyźnie, narzekających na urągające ich godności warunki pracy.
Dlaczego w wypadku żon górników miałby potraktować sprawę priorytetowo? Ttylko dlatego, że ma do czynienia z kobietami? Czy panie ze Śląska nie stosują tutaj psychologicznej presji, by osiągnąć zamierzony efekt?