"W sprawie 14-latki nie mam poczucia winy"

"W sprawie 14-latki nie mam poczucia winy"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Fot. A. Jagielak/Wprost 
Nie mam poczucia winy, jako urzędnik dopełniłam roli - w ten sposób minister zdrowia Ewa Kopacz skomentowała informacje, jakoby obrońcy życia domagali się dla niej ekskomuniki za wskazanie szpitala, w którym 14-latka z Lublina usunęła ciążę.

O tym, że obrońcy życia domagają się ekskomuniki dla minister Kopacz pisze poniedziałkowy "Dziennik"; wykluczenie z Kościoła ma być karą za to, że wskazała 14-latce z Lublina szpital, w którym dziewczyna usunęła ciążę.

Na internetowej stronie pisma "Fronda" można znaleźć wzór "zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa prawno- kanonicznego" adresowanego do biskupa Zygmunta Zimowskiego z Radomia. To jemu podlega pani minister jako mieszkanka Szydłowca. Formularz można wydrukować, wpisać swoje dane i wysłać.

Niejednoznaczne są komentarze przedstawicieli Kościoła w tej sprawie. Abp Józef Życiński w sobotniej audycji w radiu diecezjalnym "eR" uznał apele o ekskomunikę dla minister Kopacz za nierozsądne - pisze "Rzeczpospolita". Z kolei abp Tadeusz Gocłowski mówił w radiu RMF FM, że ci, którzy przyczynili się do aborcji 14-latki "już są w ekskomunice".

"Jestem przekonana o tym, że w sytuacji, w której nasze przekonania, z którymi na co dzień żyjemy, chodzimy do pracy, mieszkamy ze swoimi najbliższymi, zostawiamy w przedpokoju urzędu, który obejmujemy" - w ten sposób odpiera zarzuty minister Kopacz, która w poniedziałek była gościem radia TOK FM.

Jak podkreśliła, wychowała się w rodzinie katolickiej i chodzi do kościoła. "Wczoraj również byłam w kościele, więc nie mam powodu w tej chwili do tego, aby mieć poczucie jakiejkolwiek winy. Wręcz przeciwnie. Mam pewien dyskomfort wynikający z moich przekonań, ale niezależnie od tego - jako urzędnik dopełniłam swojej roli. I to chyba jest wszystko co mam do powiedzenia na ten temat" - dodała.

Według Kopacz, jej obowiązkiem - jako minister zdrowia - było wskazanie szpitala matce i córce, które zgłosiły się do rzecznika praw pacjenta. Polskie prawo mówi o 3 wyjątkach, w których można w sposób legalny dokonać aborcji; "prawo m.in. obejmowało tę czternastoletnią dziewczynę" - zaznaczyła.

Zdaniem minister zdrowia, "aborcja, która zgodnie z prawem się odbywa, zgodnie z prawem, które obowiązuje od 15 lat, nie jest niczym złym. Natomiast złą rzeczą jest na pewno to, co się dzieje w tzw. podziemiu aborcyjnym. Może to jest dobry moment do tego, żeby pokazać, jak pewne rzeczy trzeba usystematyzować".

"Jeśli zgodziliśmy się 15 lat temu na to, aby pewne wyjątki od tej zasady, świętej zasady, uczynić, to dzisiaj nie możemy z tego czynić zarzutu, komukolwiek" - uważa Kopacz. "No, albo to prawo jest, albo tego prawa nie ma. Jeśli ono jest, to starajmy się go przestrzegać, a jeśli staramy się go przestrzegać, no to nie możemy spotykać się z naganą i karą" - dodała.

"Gdybym w sytuacji, w której ta matka z dziewczynką trafiła do rzecznik praw pacjenta przy ministrze zdrowia z bardzo konkretną prośbą wskazania placówki, gdzie mogłaby to zrobić, gdyby minister zdrowia tego nie wykonał, natychmiast mielibyśmy powtórkę z sytuacji Alicji Tysiąc, czyli zaskarżenie tego postępowania" - powiedziała Kopacz.

14-latka zaszła w ciążę ze swoim o rok starszym kolegą. Prokuratura wydała dokument stwierdzający, że ciąża jest wynikiem czynu zabronionego. Jak pisała "Gazeta Wyborcza", dziewczynka i jej matka chciały aborcji, ale dwa szpitale w Lublinie odmówiły tego zabiegu, a potem nie dokonano go także w szpitalu w Warszawie.

Według gazety, za 14-latką podążali ksiądz i działaczki pro-life. Dziewczynka z matką udały się do rzecznika praw pacjenta przy ministrze zdrowia, gdzie wskazano im szpital, w którym będzie można przeprowadzić aborcję. Jak podała Katolicka Agencja Informacyjna (KAI), 17 czerwca dokonano aborcji u 14-latki. 

ab, pap