Minister do kopania

Minister do kopania

Dodano:   /  Zmieniono: 
Ewa Kopacz zasługuje na odwołanie nie bardziej niż jej poprzednik Zbigniew Religa.
Tuż po zwycięskich dla PO wyborach sondaże wskazywały, że poprawa sytuacji służby zdrowia powinna być dla nowego rządu jednym z priorytetów. Może i jest, ale nic z tego nie wynika. Ewa Kopacz przygotowała parę projektów ustaw (formalnie firmowali je posłowie PO), ale były one tak złe, że nie nadawały się nawet do poprawienia w komisji zdrowia. Koszyk świadczeń gwarantowanych łudząco przypomina propozycję przygotowaną przez Zbigniewa Religę. Do początku lipca miał być przygotowany program leczenia chorych na hemofilię. Nie został, bo - jak później wyjaśniał rzecznik resortu - doszło w tej sprawie do nieporozumienia. To tylko niektóre wpadki. Rozczarowanie nieudolnością minister Kopacz jest tym większe, że podczas ubiegłorocznych protestów pielęgniarek i położnych pod Kancelarią Premiera skutecznie przekonywała, że ma pomysł na reformę służby zdrowia.

PiS oczywiście nie ma żadnych szans na odwołanie Kopacz, a złożony wniosek jest elementem politycznego spektaklu. Opozycja ma oczywiście do tego prawo, tylko czy nie szkoda energii? Czy złożony niedawno wniosek o odwołanie ministra finansów Jacka Rostowskiego zaszkodził jemu, a pomógł kierowcom narzekającym na drogie paliwo? Ani trochę. Teraz będzie podobnie.

Kopacz odchodząc dziś z resortu zostałaby zapamiętana jako minister, która ani nie pomogła służbie zdrowia, ani nie zaszkodziła. To i tak lepiej niż w przypadku jej poprzednika. Religa także niespecjalnie pomógł służbie zdrowia. Zapamiętany został natomiast jako autor niefortunnego podatku. I dlatego to właśnie Relidze nie powinno zależeć na przegłosowaniu wniosku PiS, bo tę swoistą klątwę z jego nazwiska może zdjąć właśnie minister Kopacz.