Wyroki ws. "Halemby"

Wyroki ws. "Halemby"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wyroki od czterech miesięcy do dwóch lat więzienia w zawieszeniu i grzywny - od 300 do 1500 zł - usłyszało w Gliwicach dziewięciu oskarżonych w sprawie katastrofy w kopalni "Halemba". Przyznali się oni do zarzutów i wnieśli o dobrowolne poddanie się karze.

Do katastrofy w rudzkiej kopalni doszło 21 listopada 2006 r. podczas likwidowania ściany wydobywczej 1030 m pod ziemią. W wybuchu metanu i pyłu węglowego zginęło wtedy 23 górników.

Dziewięciu oskarżonych, którzy usłyszeli w czwartek wyroki, to pracownicy górniczego dozoru. Prokuratura zarzuciła im m.in., że w okresie przed katastrofą nie dopełniali obowiązków nie wyprowadzając załogi z zagrożonego rejonu czym sprowadzali zagrożenie na pracujących tam górników, a także poświadczali nieprawdę w dokumentach.

Ich sprawa została wyłączona z głównego procesu, który ruszył przed gliwickim sądem w listopadzie. Tam na ławie oskarżonych zasiada 17 mężczyzn, wśród nich osoby, które kierowały zakładem.

Wnosząc o wydanie wyroku skazującego wobec dziewięciu oskarżonych bez przeprowadzania rozprawy i wymierzenie im uzgodnionych kar, prokurator Michał Szułczyński mówił m.in., że chciałby, aby decyzja sądu odniosła skutek wychowawczy.

"Dobrze by było, by wszyscy pracodawcy w naszym kraju wzięli sobie do serca, że jeśli są ustanowione jakieś przepisy, a tak jest w zakresie pracy i ruchu zakładu górniczego, to należy ich przestrzegać - by nigdy więcej nie doszło do  takiej tragedii" - powiedział.

Jeden z obrońców, mec. Włodzimierz Wierzbicki, choć podkreślał, że wszyscy oskarżeni przyznali się do winy, przypominał że ściśle wykonywali zlecenia swych przełożonych, a rejon, w którym pracowali, był monitorowany specjalistycznymi urządzeniami i codzienne raporty z wynikami pomiarów spływały na biurka ich przełożonych.

"Mój klient informował o zagrożeniach. Nie chciano go słuchać. Mówiono, że  jest niebezpieczeństwo, jednak praca na kopalni wiąże się z niebezpieczeństwem" - wskazał mec. Wierzbicki.

Obecna na sali jedna z matek oskarżonych, mówiła że jedynym satysfakcjonującym dla niej wyrokiem byłoby, "gdyby ojciec wrócił do dzieci". "Nie chciałabym, żeby poszli siedzieć, bo to są młodzi ludzie. Robili to, co im  nadzór kazał. Oni też mają dzieci. Gdyby tego nie robili, dziś byliby na bruku" - zaznaczyła.

Uzasadniając wyrok, w którym sąd przychylił się do wniosku prokuratury, sędzia Bożena Przybysz mówiła m.in., że okoliczności popełnienia przestępstw przez oskarżonych nie budzą wątpliwości w świetle dowodów, w tym wyjaśnień ich samych.

Orzeczenie w sprawie dziewięciu osób, które wniosły o dobrowolne poddanie się karze, miało zapaść pod koniec minionego roku. Sąd odroczył jednak decyzję do  czasu, aż strony uzgodnią czy wraz z karą więzienia w zawieszeniu oskarżonym mają być wymierzone grzywny, czy też nawiązki na rzecz pokrzywdzonych.

Taki wniosek złożył pod koniec ub. roku pełnomocnik pokrzywdzonych. Okazało się jednak, że nie jest to możliwe w procesie, w którym odpowiadają osoby obciążone zarzutami niedotyczącymi samej katastrofy, natomiast takie orzeczenie będzie możliwe w głównym procesie.

pap, keb, ND

Pitbul: pies na polityków. Nowy portal rozrywkowy zaprasza!