Antykryzysowa antydebata

Antykryzysowa antydebata

Dodano:   /  Zmieniono: 
Kiedy niemal wszyscy spodziewali się, że Donald Tusk niczym Winston Churchill w 1940 roku, zacytuje z sejmowej mównicy, sławetne : „obiecuję wam pot, krew i łzy”, czyli że nie wiadomo na jak długo Polaków może czekać spadek produkcji, wzrost bezrobocia i problemy ze spłatą kredytów, premier wygłosił patriotyczną odezwę deklarując, że rząd zadba o bezpieczeństwo każdego obywatela i skieruje całą swoją energię na ochronę rynku pracy.
Jednym słowem zrobi wszystko by nie było gorzej, zaś sukces będzie możliwy pod warunkiem, że pomoże mu w tym opozycja, do której rozpaczliwie zaapelował : „ tam gdzie możecie pomóżcie, tam gdzie nie możecie nie przeszkadzajcie. " Swoją wiarygodność podparł obietnicą, że na walkę z bezrobociem przeznaczy 3 mld zł - pieniądze te będą pochodziły z unijnego programu Kapitał Ludzki, zaś bezrobotnym, którzy stracili pracę przez rok pomoże spłacać kredyt hipoteczny i rezerwuje na to 400 mln złotych. Dlaczego akurat tyle ? Nie zdradził.
Wizjonerem nie jest, opiera się pewnie na jakichś szacunkach np. już zagrożonych kredytów. Ale to i tak wróżenie z fusów.

W tym samym tonie polityka a nie - jak by się można spodziewać - fachowca ekonomisty przemawiał minister finansów Jan Rostowski. W debacie sejmowej niczym na partyjnym wiecu wyborczym minister zadeklarował, że droga przez kryzys ma zapewnić bezpieczeństwo Polakom. Dzięki czemu Polska nie stanie się drugą Argentyną, a rząd nie zadłuży Polaków tak jak to robili poprzednicy. Wyliczył też co chce zrobić : „po pierwsze ma to być pragmatyzm, a nie dogmatyzm; po drugie: bez paniki; po trzecie: praktyczne polskie rozwiązania dla polskiej gospodarki; po czwarte: bezpieczeństwo". Nie rozwinął jednak żadnego z punktów swojego planu. Nie przedstawił projektów ustaw antykryzysowych, choć czas nagli a droga legislacyjna w polskich warunkach bywa długa. Przeciętny podatnik, obywatel, który jeszcze ma pracę ale za chwilę może ją stracić nie dowiedział się więc od ministra nic, czego może się za chwilę spodziewać.

Jeszcze trudniej zrozumieć zachowanie lidera PiS Jarosława Kaczyńskiego, który z marsową miną niezadowolonego wojownika opuścił debatę antykryzysową, której wcześniej sam się domagał, przecząc tym samym treściom reklamowych plakatów jego partii, zapewniających o zmianie wizerunku i nastawienia do politycznego przeciwnika. Po czym na własnej dwuminutowej konferencji prasowej dał do zrozumienia, że są dwa programy: rządowy czyli zły i „nasz" czyli PiS, czyli dobry.

Zachowanie lidera największego opozycyjnego ugrupowania źle wróży antykryzysowej kooperacji, zwłaszcza, że przyszłe projekty antykryzysowych ustaw może wetować nastawiony pozytywnie wyłącznie do PiS prezydent.