Premier marzy o parytecie w PO

Premier marzy o parytecie w PO

Dodano:   /  Zmieniono: 
Premier Donald Tusk zapowiedział we wtorek, że zaproponuje wprowadzenie w Platformie Obywatelskiej mechanizmów, które wprowadzą faktyczne parytety na listach wyborczych Platformy. - Moim marzeniem jest, by na listach PO połowa pierwszych miejsc była dla kobiet, połowa dla mężczyzn - podkreślił Tusk. Jednak nie wszyscy politycy PO podzielają entuzjazm swojego lidera.

Premier chce przekonywać swoją partię, aby "praktycznym efektem decyzji, które podejmie partia, był parytet". - Doprowadzimy do tego, aby przyszły klub PO składał się mniej więcej w połowie z pań, a w połowie z panów - przekonywał szef rządu.

Premier chce tego dokonać wprowadzając na listach PO zasadę, aby połowa pierwszych miejsc była przeznaczona dla kobiet, a połowa dla mężczyzn". Tusk zauważył jednocześnie, że ostatecznego wyboru dokona wyborca, ale - jak podkreślił - pierwsze miejsca to "duży handicap". - Mam jeszcze kilka pomysłów, ale ten powinien skutecznie zagwarantować wzmocnienie pozycji kobiet w życiu publicznym - dodał.

- Niezależnie od losów ewentualnej przyszłej ustawy, co do której nie jestem szczególnie entuzjastycznie nastawiony, jestem zwolennikiem mechanizmów, niekoniecznie formalno-prawnych, które doprowadzą do realnego równouprawnienia kobiet i mężczyzn w życiu publicznych - zapewnił premier.

Niesiołowski: to sztuczna propozycja

Sceptyczny wobec takiego pomysłu jest wicemarszałek Sejmu Stefan Niesiołowski, który jednak deklaruje, że jeżeli takie będzie stanowisko premiera, nie będzie z nim walczył. - Jestem zdyscyplinowany, jeżeli jest taka potrzeba - mówił. Jego zdaniem są to jednak "sztuczne propozycje", a pozycja na liście powinna wynikać z pozycji osoby w regionie, której "nie można sztucznie zadekretować".

- Można sobie wyobrazić taką sytuację, że wyraźnie widać, że nie ma kandydatki i na siłę będzie się brało kobietę dużo słabszą merytorycznie niż mężczyzna tylko dlatego, że jest kobietą - dzielił się swoimi wątpliwościami poseł, który w ostatnich wyborach parlamentarnych startował z pierwszego miejsca na liście PO w Zielonej Górze. Jego zdaniem nie da się zadekretować tego, kto ma zajmować pierwsze miejsce na liście wyborczej.

Niesiołowski zaznaczył, że on sam nie zna wybitnych kobiet, którym nie udałoby się przebić w polityce, jeżeli tego chciały: - Podobnie jest zresztą z mężczyznami. Nie widzę polityków, którzy wskutek jakichś spisków czy zmowy przeciwko nim się nie przebili. Ci, którzy wypadli z polityki, sami na to zapracowali; okazali się demagogami, populistami, ludźmi niewykształconymi, prostakami. To dotyczy mężczyzn i kobiet. Te procesy są naturalne i jestem przeciwny temu, by sztucznie je stymulować przy pomocy kryterium płci - mówił Niesiołowski.

Mężydło: premier uległ lobbingowi

Z kolei zdaniem posła Antoniego Mężydły z PO, premier uległ akcji medialnej na rzecz zwiększenia uczestnictwa kobiet w życiu politycznym i dlatego wysunął propozycję, by połowa "jedynek" na listach PO była obsadzona przez kobiety. Dodał, że "większość ludzi ulega, jeśli coś jest bardzo mocno forsowane, na tym polega lobbing; w tym wypadku ten lobbing zadziałał".

Sam poseł nie ma do końca wyrobionego zdania, "jak to ma być z tymi proporcjami". "Ogólnie zawsze jestem bardziej zwolennikiem kompetencji niż proporcji płci, ale jeżeli człowiek jest z natury demokratą - to czasami powinno się ulegać nawet pewnym takim szaleństwom - mówił Mężydło.

"PO od dawna promuje kobiety"

Wiceprzewodniczący Zarządu Krajowego PO a zarazem poseł Tomasz Tomczykiewicz przypomniał, że już w poprzednich wyborach parlamentarnych w PO obowiązywała zasada, że w pierwszej trójce na liście wyborczej powinna być kobieta. - U nas na Śląsku mamy bardzo dużą reprezentację kobiet zarówno w Sejmie, jak i we władzach regionalnych - zaznaczył poseł. Jego zdaniem najważniejsze jest zagwarantowanie, aby reprezentacja PO w wyborach była bardzo dobra. - Czy to będzie kobieta, czy mężczyzna - to nie ma takiego znaczenia - ocenił.

O tym, że PO stawia na kobiety przypomniał również szef klubu Playformy Zbigniew Chlebowski. Jak zaznaczył, na 25 europosłów Platformy aż 11 to kobiety, a w ostatnich wyborach parlamentarnych obowiązywała zasada, że w każdej pierwszej trójce jest jedna kobieta. - Teraz pojawił się pomysł, żeby zwiększyć ilość liderek list. Ja jestem jak najbardziej za. Natomiast nie ma jeszcze dzisiaj decyzji czy to będzie połowa, czy 30 proc. Ale na pewno promocja kobiet w PO była, jest i będzie przed następnymi wyborami również - powiedział Chlebowski.

PAP, arb