Nie chcą drogi, wsparli pikietę stoczniowców

Nie chcą drogi, wsparli pikietę stoczniowców

Dodano:   /  Zmieniono: 
Do pikietujących związkowców ze Stoczni Gdańskiej, wśród których jest też delegacja Solidarności Zakładów Cegielskiego w Poznaniu, dołączyła kilkunastoosobowa grupa osób z okolic Lęborka. Protestują oni przeciwko proponowanej trasie, po której, po przebudowie, miałaby biec droga krajowa nr 6 łącząca Szczecin z Gdańskiem.
"Przyjechaliśmy głównie po to, aby wesprzeć stoczniowców, ale liczymy też na ich wsparcie naszej akcji" - powiedział jeden z uczestników "drogowego" protestu Zenona Gleske. Zapowiedział, że zarówno on, jak i osoby, które z nim przyjechały, zostaną ze stoczniowcami do końca ich protestu przed domem premiera. "Będziemy spać w samochodach" - dodał Gleske.

W sobotę wieczorem protestujących odwiedził też przewodniczący Solidarności gdańskiej stoczni, Roman Gałęzewski. "Od początku byłem przeciwny takiej formie protestu, ale jeśli już koledzy zdecydowali się na nią, przyszedłem ich odwiedzić" - powiedział PAP przewodniczący.

Wiceprzewodniczący komisji zakładowej Solidarności w Stoczni Gdańsk Karol Guzikiewicz zapowiedział z kolei w rozmowie z PAP, że w niedzielę o godz. 7.30 protestujący wybiorą się na mszę świętą do najbliższego kościoła - św. Mikołaja.

Związkowcy zmieniają się mniej więcej co 12 godzin, żywią się pizzami dostarczanymi przez pobliską pizzerię lub żywnością kupowaną w sklepie nieopodal.

Manifestacja, która ma trwać do godz. 19 w niedzielę, jest legalna. Sopocki magistrat wydał na nią zgodę. Wejścia do kamienicy, w której znajduje się mieszkanie premiera, oddalonej od miejsca rozbicia namiotów o około 200 metrów, strzeże kilku policjantów.

Jak powiedziała Monika Aleksandrowicz z sopockiej policji, funkcjonariusze nie otrzymali żadnych zgłoszeń dotyczących zakłócania ciszy nocnej czy też innych zdarzeń, które zaburzałyby spokój mieszkańcom.

Trwająca od ponad doby pikieta zorganizowana przez ok. 50 działaczy Solidarności Stoczni Gdańsk w pobliżu kamienicy w Sopocie, gdzie mieszka premier Donald Tusk, jest protestem przeciwko planowanym zwolnieniom w stoczni. Z zakładu, który od stycznia 2008 r. jest własnością ukraińskiej spółka ISD Polska, w ramach restrukturyzacji ma odejść ok. 300 osób. Ludzie ci mają otrzymać - zgodnie z ustawą o zwolnieniach grupowych - odprawy w wysokości trzech, dwóch lub jednej pensji (w zależności od stażu pracy). Związek chce, by pracownicy dostali taką samą pomoc jak stoczniowcy w Gdyni i w Szczecinie w ramach specustawy stoczniowej: odszkodowania od 20 do 60 tys. zł, ofertę szkoleń zawodowych oraz zasiłek na czas przekwalifikowania się i poszukiwania pracy. W tej sprawie związkowcy domagają się dyskusji z szefem rządu m.in. na temat przyszłości zakładu.

Premiera i jego rodziny z powodu chrzcin wnuka przez weekend nie ma jednak w domu.

Stoczniowcy zdają sobie sprawę, że premier nie pojawi się weekend w domu. "Mimo to zostaniemy przed domem pana Tuska do niedzieli do godz. 19. I zostawimy mu prezent w postaci podpisanej przez nas piłki do gry w nogę" - powiedział Guzikiewicz. Dodał, że prezent przekaże funkcjonariuszom BOR ochraniającym wejście do domu premiera.

pap, em