Palikot nie odpuści "Dziennikowi"

Palikot nie odpuści "Dziennikowi"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Nie będzie ugody w dwóch cywilnych procesach, jakie Janusz Palikot wytoczył "Dziennikowi". Poseł PO żąda od wydawcy przeprosin i wpłaty 10 mln zł na cel dobroczynny za zarzuty jakie postawiła mu gazeta. "Dziennik" napisał m.in., że poseł PO przyjmował pożyczki od nieznanych firm. Procesy mają rozpocząć się w grudniu.
30-dniowy termin wyznaczony stronom we wrześniu przez warszawski sąd okręgowy na ewentualne zawarcie ugody nie doprowadził do porozumienia. - Jakaś rozmowa była, ale nie doszliśmy do porozumienia - powiedział mec. Jacek Kondracki, pełnomocnik Palikota. 

Rekordowe odszkodowanie

W pierwszym pozwie Palikot żąda od wydawcy "Dziennika" Axel Springer Polska i ówczesnego redaktora naczelnego gazety Roberta Krasowskiego przeprosin w gazecie i wpłaty 10 milionów zł na lubelskie hospicjum za - jak twierdzi - nieprawdziwe zarzuty, iż ukrył pieniądze w "rajach podatkowych" i otrzymuje pożyczki od nieznanych firm. Kwota żądanego zadośćuczynienia jest rekordowa - dotychczas żaden polski sąd nigdy nie zasądził takich pieniędzy w procesie o ochronę dóbr osobistych. Wpłacona przez Palikota opłata sądowa od takiego żądania w pozwie wyniosła 102 tys. zł.

W drugim pozwie Palikot żąda od wydawcy gazety i Krasowskiego przeprosin oraz wpłaty 50 tys. zł na cel dobroczynny za artykuł, w którym napisano, że poseł miał wpływać na przebieg przetargów publicznych, by uzyskać pozytywne rozstrzygnięcia dla firm Jacka Prześlugi. "Dziennik" twierdził, że Prześluga jest organizatorem publicznej aktywności posła, a zlecenia dają mu "tylko urzędy i samorządy, w których rządzi PO".

Zagrożona wolność słowa?

Pozwani chcą oddalenia pozwu i powołują się m.in. na konstytucyjne gwarancje wolności słowa oraz krytyki prasowej. W odpowiedzi na pozew Palikota przedstawili liczne wydruki z internetu i umowy pożyczkowe, ale - jak zauważyli prawnicy posła - tłumaczenia są z kopii i wyłącznie z dokumentów sporządzonych w języku angielskim, bo dołączonych rejestrów handlowych sporządzonych po francusku i grecku już nie przetłumaczono.

Dziennikarze nie boją się procesu

Oprócz pozwów cywilnych Palikot złożył też w Sądzie Rejonowym dla Warszawy-Mokotowa prywatny akt oskarżenia wobec autorów artykułów "Dz". Zarzuca im przestępstwo pomówienia w mediach, za co kodeks karny przewiduje grzywnę, ograniczenie wolności albo do dwóch lat więzienia. Termin tej sprawy nie został jeszcze wyznaczony. - Podtrzymujemy wszystko to, co napisaliśmy w swoich tekstach. Bardzo się cieszę, że jest ten pozew - mówił dwa miesiące temu jeden z autorów tekstu w "Dz" Michał Majewski. - Sąd to jest dobre miejsce do wyjaśnienia tej sprawy. Martwi mnie tylko, że to będzie się toczyło przez ileś lat. Byłoby dobrze, gdyby dziś premier wymógł na Palikocie pokazanie dokumentów na temat tych pożyczek - mówił.

Tajemniczy pożyczkodawcy posła

Według "Dziennika", Palikot założył w 2007 r. w Luksemburgu spółkę, która zaczęła pożyczać mu pieniądze uzyskiwane od małej spółki, której adresem jest skrzynka pocztowa na Cyprze. Jej udziałowcy rezydują na Karaibach - a według byłej żony Palikota - właśnie tam poseł ukrył część majątku. Palikot oświadczał, że nie jest związany z żadną ze spółek, od których pożyczał pieniądze, a doniesienia prasowe na ten temat są elementem nagonki politycznej.


PAP, arb