Rutkowski nic nie zrobił ws. Olewnika

Rutkowski nic nie zrobił ws. Olewnika

Dodano:   /  Zmieniono: 
- Krzysztof Rutkowski nie interesował się sprawą porwania Krzysztofa Olewnika, niewiele zrobił w tej sprawie - zeznał w piątek przed sejmową komisją śledczą Sławomir Paciorek, detektyw z biura Rutkowskiego. - Jego podejście do tej sprawy pozostawiało wiele do życzenia - tak o współpracy z Rutkowskim opowiadał Paciorek, który niedługo po porwaniu został wysłany do rodziny Olewników jako przedstawiciel biura Rutkowskiego, co wcześniej detektyw uzgodnił z rodziną.
Paciorek mówił, że to on starał się codziennie dzwonić do swego szefa, by relacjonować mu, co się dzieje u Olewników w Drobinie, ale "w tamtym czasie dodzwonienie się do niego graniczyło z cudem". Po miesięcznym pobycie w Drobinie Paciorek wycofał się z rezydencji Olewnika na polecenie Rutkowskiego, który zakończył współpracę z rodziną.

- Swoje obowiązki starałem się wypełniać sumiennie i starannie. Nie mam sobie nic do zarzucenia. Także policjanci, z którymi współpracowałem uważają, że - w odróżnieniu od mojego byłego szefa (Rutkowskiego - przyp. red.) - jestem osobą honorową - powiedział. Ze swym szefem rozstał się on trzy lata temu po zatrzymaniu Rutkowskiego przez ABW ws. afery paliwowej.  Według Paciorka, rodzina Olewników nie chciała współpracować ani z detektywami, ani z policją. Teraz ma żal do tej rodziny, że mówią o braku współpracy. - Oni wtedy chcieli tylko wręczyć pieniądze i odzyskać syna, nie chcieli, żeby im w tym pomagać. Działali na własną rękę. Dzisiaj mówią inaczej - powiedział detektyw.

"Kogo stać na to, by przez dwa lata przetrzymywać porwanego?"

Zwrócił on uwagę na wyjątkowość sprawy Olewnika. - Nigdy wcześniej tak nie było, żeby przez dwa lata przetrzymywać porwanego. Porywaczom zwykle chodzi o to, żeby wziąć pieniądze. Kogo stać na uwięzienie porwanego przez dwa lata? - pytał. W zeznaniach Paciorka wrócił temat Andrzeja K. ze środowiska przestępczego, informatora biura, o którym w zeznaniach przed komisją mówił Rutkowski. To jego detektyw oskarżył o wzięcie 800 tys. zł od rodziny Olewników (za co skazał go sąd, ale Włodzimierz Olewnik uważa, że Rutkowski był z Andrzejem K. w zmowie). Paciorek przyznał przed komisją, że Andrzej K. utrzymywał kontakt z rodziną bez udziału detektywów.

Wbrew temu, co mówił Rutkowski, według Paciorka współpraca Andrzeja K. z biurem Rutkowskiego trwała także po sprawie Olewnika, gdy oficjalnie obaj mieli się już poróżnić z powodu spornych pieniędzy. Paciorek zaprzeczył słowom Rutkowskiego, by był "z ramienia biura opiekunem Andrzeja K.".

PAP, dar

Paciorek od 1990 r. pracował w sekcji ochrony obiektów MSW, potem w prywatnych firmach ochroniarskich. W 1999 r. związał się z biurem detektywistycznym Rutkowskiego.

Krzysztofa Olewnika porwano w październiku 2001 r. w Drobinie w nocy, po towarzyskiej imprezie w jego domu z udziałem policjantów i ludzi z branży ochroniarskiej. Sprawcy przetrzymywali swą ofiarę przez dwa lata. Z początku nie chcieli podejmować okupu za uwolnienie porwanego, wreszcie przyjęli około 300 tys. euro. W tamtym czasie Krzysztof już nie żył. Niewyjaśnione wątki tej sprawy do dziś bada gdańska prokuratura i sejmowa komisja śledcza.