Sondaż może wszystko

Sondaż może wszystko

Dodano:   /  Zmieniono: 
Sondaże popularności polityków pokazują tak różne, sprzeczne z sobą wyniki, ponieważ prowadzone są na zbyt małych grupach ankietowanych
Wcale mnie nie zaskoczył sondaż, który opublikowała dzisiejsza "Rzeczpospolita" na temat spadku popularności rządu Donalda Tuska. Nie będę też zdziwiony, jeśli w najbliższych dniach inna gazeta opublikuje sondaż, z którego wynikać będzie, że poparcie dla urzędującego gabinetu wynosi nie 33, a np. 47 procent. Zdziwiony nie będę nie dlatego, żebym nie wierzył kolegom z innych mediów. W moim przekonaniu, problemem sondaży jest to, że obejmują zbyt małą grupę badanych. Sondaż, który przywołuje "Rzeczpospolita" został przeprowadzony na grupie... 985 osób. Choć grupa ta obejmuje i ludzi z miejszych i większych miast, w różym wieku, obojga płci, z różnym wykształceniem, to jednak, w moim przekonaniu, jest zbyt mała, aby wiernie oddawać sympatie wyborcze kilkudziesięciu milonów Polaków.

W Polsce uprawnionych do głosowania jest ok 26 mlionów ludzi. Skoro w sondażu wzieło udział niecały tysiąc osób, oznacza to, że statystycznie wypowiedział się jeden Polak na 26 tysięcy wyborców. Czy takie wyniki są miarodajne? Moim zdaniem nie. Druga sprawa to fakt, że popularność partii politycznych jest diametralnie różna w różnych rejonach Polski. Dla przykładu: mieszkańcy wschodniej Polski chętniej popierają PiS, Warszawa i większe miasta to bastiony PO, z kolei w miastach robotniczych (Łodź, Żyrardów) największą popularnością cieszy się Lewica. Daje to możliwość manipulacji. Wystarczy dzwonić do mieszkańców małych miast na wschodzie Polski, by sondaż wypadł korzystnie dla partii Kaczyńskiego. Jeśli z kolei sondaż przeprowadzimy w województwie mazowieckim, wypadnie korzystnie dla PO. Wynik sondażu jest więc zależny od tego, w jaki sposób i gdzie będziemy go prowadzić. Pamiętamy w końcu, że w roku 2005 sondaże szumnie wieszczyły zwycięstwo i Tuskowi i Plaformie, a prezydentem został Lech Kaczyński, zaś wybory parlamentarne wygrał PiS.

Wynik sondażu, który dowodzi spadku popularności dla rządu PO również mnie nie dziwi. Wydarzenia z ostatnich miesięcy, zwaszcza awantura o szefa CBA i udział polityków PO w aferze hazardowej, musiały negatywnie wpłynąć na wizerunek  PO i rządu Donalda Tuska. Coraz więcej Polaków jest zdania, że rząd PO zawiódł ich nadzieje. Dlatego sondaż ten dla PO powinien być ostrzeżeniem. Do wyborów jest już bliżej niż dalej. Jeśli więc PO, chce utrzymać władzę, musi zacząć realizować wyborcze obietnice. W innym przypadku, sondaże, niezależnie od tego, kto będzie je prowadził, będą dla PO coraz bardziej niekorzystne. Tak samo jak opinie wyborców.