Włodzimierz Olewnik podkreślił w liście, że nie ulega wątpliwości, iż w porwaniu, okrutnym i zwyrodniałym dręczeniu, a w konsekwencji zabójstwie jego syna brały udział "osoby z organów państwowych", które - jak zaznaczył - powinny służyć obywatelowi do ochrony jego bezpieczeństwa, co gwarantuje Konstytucja. Według Olewnika "MSWiA kryje ludzi", którzy zeznawali niezgodnie z prawdą w sprawie przekazania okupu i sporządzali nieprawdziwe dokumenty. - Tam gdzie jest konieczność odtajnienia danych osobowych i dokumentów z tej operacji - MSWiA nie wydaje na to zgody. W mojej opinii tym samym ochrania się tych funkcjonariuszy, którzy być może są decydentami oraz wspólnie z bandytami przeprowadzają akcje przekazania okupu. Zgodnie z ich stwierdzeniem, że byli na miejscu zrzucenia okupu, mogę tylko przypuszczać, że byli po drugiej stronie wraz z przestępcami podejmującymi tenże okup - oświadczył w liście Włodzimierz Olewnik.
Zaznaczył, że ma prawo przypuszczać, iż pieniądze przekazane porywaczom jako okup za jego syna mogły zostać wywiezione do Berlina przez dwóch policjantów, prowadzących śledztwo w sprawie uprowadzenia. - Czy jest to logiczne, że następnego dnia zamiast dokonywać zabezpieczenia terenu i śladów z miejsca przekazania okupu, śledczy wyjeżdżają natychmiastowo do Berlina. Ironią w tej sprawie jest to, że banknoty z przekazania okupu zostają zidentyfikowane w okolicach przejścia granicznego. Zabezpieczenia śladów dokonano dopiero po upływie aż tygodnia czasu, tj. po powrocie funkcjonariuszy z Berlina - napisał Włodzimierz Olewnik.
Ojciec Krzysztofa Olewnika pyta w liście do premiera Tuska, jak m.in. wytłumaczyć awanse policjantów, którzy pomimo zarzutów prokuratorskich są nagradzani i jak zinterpretować decyzję sądu o uchyleniu aresztu wobec Jacka K., któremu w lutym 2009 r. prokuratura postawiła zarzut udziału w zorganizowanej grupie przestępczej oraz współudziału w porwaniu i przetrzymywaniu Krzysztofa Olewnika. Włodzimierz Olewnik wspomina w liście o tym, że w krótkim czasie po opuszczeniu aresztu Jacek K. "usiłuje wynająć mieszkanie w apartamentowcu, gdzie mieszka moja córka z zięciem wraz z wnuczkiem, pomimo, posiadania przez niego własnego mieszkania oraz możliwości zamieszkania z samotnie żyjącą matką" i pyta, czy jest to pomysł Jacka K., "czy również działanie jakiś czynników innych, które powodują upodlenie rodziny i dalsze jej nękanie?".
Włodzimierz Olewnik wymienia również włamanie w maju 2008 r. do domu jego córki w Płocku, skąd nieustaleni dotąd sprawcy zabrali butelkę whisky i pudełko kubańskich cygar, pakując i pozostawiając dziecięce ubranka. - Podobnie spakowano ubrania Krzysia w torbie sportowej po jego uprowadzeniu i pozostawiono je w podobnym miejscu w mieszkaniu. Czy to jest przypadek, zbieg okoliczności czy też jest to demonstracja siły i pokazania, że można zaatakować niewinną rodzinę metodami działania PRL-owskich służb bezpieczeństwa? Panie Premierze, jesteśmy udręczeni i tyranizowani psychicznie - oświadczył w liście Włodzimierz Olewnik. Wymieniając nieprawidłowości w śledztwie, dotyczącym uprowadzenia i zabójstwa swego syna, a także przypominając o swych konstytucyjnych prawach, jak m.in.: nienaruszalna, przyrodzona i niezbywalna godność człowieka, prawo dostępu obywatela do dotyczących go urzędowych dokumentów i zbiorów danych, Włodzimierz Olewnik, zapowiada, że "jest zmuszony do oskarżania naszego kraju we wszystkich europejskich i światowych organizacjach broniących praw człowieka".
"Dodatkowo zamierzam podjąć walkę o prawdę wewnątrz naszego kraju, do czego obliguje i inspiruje mnie korespondencja kierowana do mnie osobiście, jak i mojej rodziny, a w imię tych zasad dotycząca oczekiwań społecznych i głębokich reform naszego Państwa. Ofiara życia mojego syna Krzysztofa musi lec u podstaw odnowy moralnej organów państwa w imię dobra nas wszystkich i nie może zostać zaprzepaszczona" - kończy swój list Włodzimierz Olewnik.
PAp, arb