Kaczyński: chciałem pokazać, że jestem inny niż Komorowski

Kaczyński: chciałem pokazać, że jestem inny niż Komorowski

Dodano:   /  Zmieniono: 
fot. Wprost
Jarosław Kaczyński tłumaczył w sądzie, że mówiąc na wiecu w Lublinie, iż Bronisław Komorowski chce prywatyzacji służby zdrowia miał na myśli "całokształt jego działań praktycznych". Kandydat PiS na prezydenta tłumaczył, że powiedział w Lublinie o poglądzie Komorowskiego ws. służby zdrowia, ponieważ w pewnym momencie kampanii wyborczej media, w niezgodzie z rzeczywistością, przedstawiały go i kandydata PO jako kandydatów programowo podobnych. "Postanowiłem wskazać wyborcom, że tak nie jest" - dodał.
Sąd Okręgowy w Warszawie rozpatrywał w poniedziałek w trybie wyborczym sprawę dwóch pozwów, jakie Komorowski i Kaczyński złożyli przeciwko sobie. Sprawę w piątek zwrócił do ponownego rozpoznania Sąd Apelacyjny.

We wtorek przed sądem zeznawać ma Komorowski. Jego zeznania - podobnie jak Kaczyńskiego - nie będą mogły być nagrywane ani przez kamery, ani urządzenia rejestrujące dźwięk.

W poniedziałek obie strony wiele czasu poświęciły ustawie o zoz-ach zawetowanej przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego, która była elementem szerszej reformy zdrowia skonstruowanej przez PO. Kaczyński przekonywał, że każdy, kto nie opowiada się jednoznacznie przeciwko tej ustawie (głosował za nią Komorowski), jest za prywatyzacją służby zdrowia.

Ocenił też, że jeśli Komorowski zostanie prezydentem, to ustawa "powróci", a Komorowski podpisze ją. Zadeklarował jednocześnie, że on zawetowałby tę ustawę właśnie dlatego, że prowadzi ona do prywatyzacji służby zdrowia. "To zasadnicza różnica między nami" - mówił Kaczyński przed sądem.

Podkreślał, że w kwestii prywatyzacji służby zdrowia albo jest się jej zdecydowanym przeciwnikiem, albo też "jest się za". Według Kaczyńskiego, każda inna postawa przy mechanizmach obecnie obowiązujących w Polsce prowadzi do prywatyzacji.

Pełnomocnicy Komorowskiego przekonywali z kolei, że Platforma Obywatelska zapisała w ustawie o zoz-ach ograniczenia dotyczące możliwości ich prywatyzacji, a pisząc ustawę chciała uporządkować kwestie związane z komunalizacją i "ograniczyć możliwość bezrefleksyjnego pozbywania się udziałów w spółkach komunalnych". Mecenas Elżbieta Kozak-Kosińska podkreślała, że ustawa autorstwa PO ograniczała możliwość prywatyzowania zoz-ów w stosunku do obecnie obowiązujących przepisów.

Jak argumentowała, w ustawie zapisano m.in., że zbywanie udziałów w spółkach komunalnych, ustanowionych przez jednostki samorządu terytorialnego, następuje w drodze uchwały przyjmowanej kwalifikowaną większością 3/5 głosów.

Kaczyński nie zgodził się z argumentacją strony przeciwnej, że ustawa o zoz-ach miała uporządkować sytuację w służbie zdrowia, a nie umożliwiać jej prywatyzację. Sędzia pytała Kaczyńskiego, jak rozumie w tym kontekście słowo prywatyzacja. Szef PiS odparł, że na dwa sposoby: jako podległość regułom kodeksu handlowego, albo jako przejmowanie własności szpitali (częściowo lub w całości) przez podmioty prywatne.

Zaznaczył, że prywatyzacja nie musi w jego ocenie oznaczać wprowadzenia płatnej służby zdrowia, oznacza natomiast "inne reguły jej funkcjonowania (w stosunku do publicznej służby zdrowia)". Wskazał, że prywatyzowanie szpitali prowadziło niejednokrotnie do zamykania nierentownych oddziałów, np. pediatrii.

Odpowiadając na pytanie sądu, Kaczyński powiedział też, że on sam leczy się w ramach publicznej służby zdrowia, podobnie jak jego matka. Pełnomocniczka Komorowskiego zapytała Kaczyńskiego, w jakim szpitalu leży jego matka i zwróciła uwagę, że nie jest to jej szpital rejonowy (Jadwiga Kaczyńska jest hospitalizowana w Warszawie w szpitalu MSWiA przy ul. Szaserów - PAP).

Kaczyński argumentował też, że w programie partyjnym PO (z maja 2007) prywatyzacja służby zdrowia jest "podnoszona jako cel i zachwalana". Pełnomocnicy Komorowskiego argumentują, że nie jest to już aktualny program, bo obowiązuje ten z października 2007 r., gdzie w odniesieniu do służby zdrowia nie pada już słowo prywatyzacja, a komunalizacja. Jednak, według Jarosława Kaczyńskiego, również komunalizacja - proponowana przez PO - mogła łatwo prowadzić do prywatyzacji.

Kaczyński przyznał co prawda, że w programie wyborczym PO (z października 2007) mamy do czynienia "z pewną korektą", ale - według niego - nie jest ona sprzeczna z wcześniejszymi planami PO w zakresie służby zdrowia.

Kaczyński mówił, że ta sprawa stała się przedmiotem politycznego sporu w kampanii parlamentarnej w 2007 roku, który następnie przeniósł się do parlamentu po wyborach, gdzie - dodał kandydat PiS - spór ten skoncentrował się wokół projektu ustawy zdrowotnej (o zoz-ach).

"Media uznawały ten spór za spór o prywatyzację" - mówił Kaczyński. Dodał, że sprawę "prywatyzacyjnego sensu tej ustawy" podnosiły prawie wszystkie ugrupowania sejmowe i były propozycje, które miały doprowadzić do ograniczeń w prywatyzacji.

Przypomniał, że ta ustawa została zawetowana przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który także pojmował ją jako prowadzącą do prywatyzacji, co było przesłanką weta.

Kaczyński podkreślił też, że Komorowski jest bardzo wpływowym politykiem swojej partii, zatem, gdyby miał inne niż PO stanowisko w sprawie służby zdrowia, to miałby możliwość, aby to dobitnie wyrazić.

Zaznaczył, że Komorowski wyrażał już - w sprawach innych niż służba zdrowia - stanowisko odmienne od stanowiska partii. Przypomniał w tym kontekście, że Komorowski głosował przeciwko ustawie o likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych, w przeciwieństwie do swojego klubu.

Kaczyński tłumaczył w sądzie, że mówiąc na wiecu w Lublinie, iż Komorowski chce prywatyzacji służby zdrowia miał na myśli "całokształt jego działań praktycznych". Dodał, że powiedział w Lublinie o poglądzie Komorowskiego ws. służby zdrowia ponieważ w pewnym momencie kampanii wyborczej "media, w niezgodzie z rzeczywistością" przedstawiały jego i kandydata PO jako "kandydatów programowo podobnych".

"Postanowiłem wskazać wyborcom, że tak nie jest" - dodał. Jak relacjonował, zapytał swoich doradców, czy są jakieś przesłanki, by twierdzić, że propozycje PO ws. służby zdrowia uległy zmianie od czasu powstania programu (w maju 2007) tej partii. Ci - jak relacjonował - powiedzieli mu, że nic takiego nie miało miejsca.

Kandydat PiS mówił, że zna wypowiedzi Komorowskiego z ostatnich tygodni i miesięcy (m.in. w trakcie prawyborów prezydenckich w PO oraz w różnych wywiadach), gdzie jest mowa o tym, że droga prywatyzacyjna jest "całkowicie dopuszczalna".

Kaczyński mówił, że "odbiera Bronisława Komorowskiego jako przedstawiciela najskrajniejszego skrzydła w PO". W tym kontekście wspomniał jego bliskie relacje z posłem PO Januszem Palikotem. Kandydat PiS mówił, że nie przeczy faktowi, że bardzo duża liczba przychodni w Polsce jest dzisiaj sprywatyzowana, ale - dodał - uważa on, że proces ten powinien zostać powstrzymany, a w szczególności prywatyzacja szpitali.

Kaczyński był też pytany, czy jako kandydat na prezydenta utożsamia się z programem swojej partii. Potwierdził, podkreślając, że jest współautorem programu PiS, podobnie jak Komorowski jest współautorem programu PO (zarówno z maja jak i z października 2007).

Pełnomocnik komitetu wyborczego kandydata PiS Bogusław Kosmus podkreślał, że na stronie internetowej PO, w rubryce "program" a nie w rubryce "dokumenty archiwalne", znajdują się "co najmniej dwa dokumenty", według których "prywatyzacja jest właściwą drogą" do polepszenia stanu służby zdrowia, a placówki prywatne powinny być dominującą formą.

Komorowski nie stawił się w sądzie w poniedziałek. Kozak-Kosińska tłumaczyła, że nieobecność Komorowskiego spowodowana jest obowiązkami pełniącego obowiązki prezydenta i jego wyjazdem zagranicznym. Komorowski odwiedził w poniedziałek polskich żołnierzy w Afganistanie.

Kosmus wnosił o pominięcie dowodu procesowego w postaci zeznań Komorowskiego. Jak przekonywał, Kaczyński dwukrotnie zmieniał swoje plany w trakcie kampanii wyborczej, żeby stawić się w sądzie, a - jak mówił - skoro Komorowski dwukrotnie nie przybył do sądu, to nie ma pewności, że pojawi się za trzecim razem. Decyzją sądu Komorowski ma być przesłuchany we wtorek o godz. 10.

PAP, im