"Milicjanci mieli rozkaz spowolnić nasz autokar do Smoleńska"

"Milicjanci mieli rozkaz spowolnić nasz autokar do Smoleńska"

Dodano:   /  Zmieniono: 
- Finalnie wyszło na to, że 65-kilometrową trasę od granicy do Smoleńska przejechaliśmy w prawie trzy godziny- tak poseł PiS Adam Lipiński opisuje podróż na miejsce katastrofy TU-154 Jarosława Kaczyńskiego i jego najbliższych współpracowników. - Doszło do tego, że osiągnęliśmy prędkość - tak oceniam - około 20 km/godz., w nocy, na normalnej i pustej trasie - dodaje. Kiedy przedstawiciel konsulatu zapytał milicjantów, dlaczego jedziemy tak wolno, ci odparli, że takie otrzymali rozkazy - stwierdził Lipiński.
Lipiński w wywiadzie dla „Polski The Times" stwierdził, że autokar, którym poruszał się Jarosław Kaczyński i posłowie PiS, był celowo spowalniany. - Na granicy rosyjskiej zatrzymano nas do szczegółowej kontroli dokumentów. Postój zajął około godziny. Następnie nasz autokar ruszył w kierunku Smoleńska. W pewnym momencie przed nami pojawił się rosyjski samochód milicyjny - w takiej kolumnie dwóch samochodów jechaliśmy do Smoleńska.

Poseł PiS dodał- W pewnym momencie milicjanci zaczęli zwalniać. Doszło do tego, że osiągnęliśmy prędkość - tak oceniam - około 20 km/godz., w nocy, na normalnej i pustej trasie. Bardzo nas to zirytowało i poleciliśmy zatrzymać autokar. Przedstawiciel konsulatu wysiadł i poszedł zapytać milicjantów, dlaczego jedziemy tak wolno. Milicjanci odpowiedzieli mu, że takie otrzymali rozkazy- stwierdził Lipiński.

Adam Lipiński powiedział, że w pewnym momencie ich autokar minęła kolumna z delegacją premiera. Dopiero wtedy udało im się przyspieszyć, ale tylko nieznacznie. Zaznaczył, że w samym Smoleńsku ich autokar krążył po mieście, pomimo tego, że dojazd na teren lotniska nie był skomplikowany.

Poseł PiS jest przekonany, że Rosjanie celowo zwalniali przejazd autokaru, by to Donald Tusk mógł pierwszy przybyć na miejsce katastrofy. Potwierdza też słowa Joachima Brudzińskiego, który w wywiadzie dla Moniki Olejnik powiedział, że "ciało prezydenta leżało w worku, w ruskiej trumnie w błocie".

Lipiński przyznał również, że nie widział na miejscu katastrofy żadnych polskich służb. - Nie twierdzę, że ich nie było, ale nie zauważyłem. Proszę mnie zrozumieć, byliśmy bardzo zszokowani. Zgliszcza, wrak samolotu, fragmenty ubrań ofiar porozrzucane, zwłoki leżące na ziemi. Nie zastanawiałem się, czy polskie służby są, czy nie. Jednak nie pamiętam, aby były - wspominał Lipiński.

"Polska The Times"; dp