Politycy PiS nie mogli podejść pod krzyż. Ale kwiaty złożyli

Politycy PiS nie mogli podejść pod krzyż. Ale kwiaty złożyli

Dodano:   /  Zmieniono: 
Fot. FORUM
Szef klubu PiS Mariusz Błaszczak oświadczył, że politycy PiS nie mogą podejść pod krzyż przed Pałacem Prezydenckim, by jak co miesiąc złożyć pod nim kwiaty, bo jest odgrodzony ciągiem barierek. Kancelaria Prezydenta tłumaczyła, że nie zarządza Krakowskim Przedmieściem na tym odcinku. Ostatecznie jednak delegacji PiS z Jarosławem Kaczyńskim na czele udało się złożyć kwiaty pod krzyżem. Dziś mija dokładnie pięć miesięcy od dnia katastrofy smoleńskiej.
Rano, po mszy św. w kościele seminaryjnym poświęconej pamięci ofiar katastrofy smoleńskiej politycy PiS przeszli przed Pałac Prezydencki, aby tam, jak co miesiąc, złożyć kwiaty przed krzyżem. Straż miejska usunęła barierki, pozwalając przybyłym dojść pod umieszczoną na Pałacu tablicę upamiętniającą ofiary katastrofy z 10 kwietnia. Nie pozwolono im jednak dojść pod krzyż. Gdy grupa polityków PiS zatrzymała się pod tablicą i nie mogła iść dalej, ludzie zebrani przed Pałacem skandowali "Jarosław, Jarosław", "wpuścić Jarosława". Niektóre z osób przyniosły mniejsze krzyże przepasane biało-czerwonymi wstęgami. Zebrani uderzali też w metalowe barierki, które od połowy sierpnia odgradzają Pałac Prezydencki. Przez megafon krzyczano m.in., że "krzyż jest w areszcie", "tu jest Polska, a nie Moskwa". Doszło do przepychanek ze strażnikami miejskimi.

Po kilku minutach politycy PiS ruszyli spod tablicy w stronę prezydenckiego biura przepustek. Przy wejściu do Pałacu żądano od nich okazania legitymacji poselskich. Stamtąd przeszli na dziedziniec, gdzie znajduje się krzyż. Gdy Jarosław Kaczyński wraz z parlamentarzystami PiS składali wieniec pod krzyżem, a następnie odmawiali modlitwę, rozległy się oklaski, a później odśpiewano hymn państwowy. Przez megafon nawoływano zgromadzone osoby, by przyszły tu także o godz. 20 na "wielotysięczną manifestację z udziałem delegacji z całego kraju".

Fakt, że politykom nie pozwolono podejść pod krzyż zdenerwował szefa klubu PiS Mariusza Błaszczaka. - Ja, jako przewodniczący klubu parlamentarnego, jak co miesiąc poinformowałem szefa Kancelarii Prezydenta, że po mszy św. o godz. 8, w miejscu, w którym setki tysięcy Polaków składało kwiaty i zapalało znicze, chcemy uczynić to samo. Informowałem też o tym Komendanta Stołecznego Policji. Jak się okazuje teraz barierki są tak ustawione, że nie możemy dojść pod krzyż - powiedział Błaszczak.

Biuro prasowe Kancelarii Prezydenta poinformowało, że Kancelaria chciała umożliwić politykom PiS złożenie kwiatów, zarówno w kaplicy w Pałacu Prezydenckim, jak i pod krzyżem przed Pałacem. "Zamiarem Kancelarii Prezydenta było, aby po złożeniu kwiatów w kaplicy parlamentarzyści mogli udać się pod krzyż, aby również tam złożyć kwiaty. Taki był zamysł kancelarii" - podało biuro prasowe. Biuro prasowe podkreśliło też, że Kancelaria skierowała do polityków PiS zaproszenie do złożenia kwiatów pod tablicą upamiętniającą ofiary tragedii smoleńskiej w kaplicy prezydenckiej.

W zaproszeniu, które w piątek rano udostępniono dziennikarzom, była mowa tylko o złożeniu kwiatów w kaplicy, nie było mowy o składaniu ich pod krzyżem. - Jest czymś nienormalnym, ja nie pamiętam takiej historii, żeby Pałac Prezydencki był odgrodzony od ulicy, od ludzi, żeby nie można było podejść. Przecież nic by się nie stało, gdyby można było podejść do krzyża i złożyć kwiaty. To jest sytuacja nienormalna, to określa wszystko - oburzał się wiceszef kancelarii prezydenta Lecha Kaczyńskiego, Jacek Sasin.

Szef komitetu wykonawczego PiS Joachim Brudziński relacjonował, że kiedy politycy PiS stali przed barierkami oddzielającymi ich od krzyża, "najprawdopodobniej szef gabinetu prezydenta" powiedział, że parlamentarzyści będą mogli złożyć wieniec przed krzyżem. - Dziękuję, że parlamentarzystom pozwolił, po przepychankach ze strażą miejską, uczcić pamięć swoich przyjaciół - ironizował Brudziński.

PAP, arb