Polityczny syndrom sztokholmski

Polityczny syndrom sztokholmski

Dodano:   /  Zmieniono: 
Najpierw Elżbieta Jakubiak została zawieszona w prawach członka partii przez Jarosława Kaczyńskiego. Później prezes PiS otwarcie skrytykował w prasie Joannę Kluzik-Rostkowską podkreślając, że jej zasadniczą zaletą jest… jej ładna buzia. I co? I nic. Kaczyński robi, co chce, a „ładne buzie” milczą i zachowują się tak, jak gdyby nigdy nic się nie stało.
Jarosław Kaczyński przekonuje, że „ładne buzie" nie dały mu nadspodziewanie dobrego wyniku w wyborach prezydenckich. Według niego było przeciwnie – Kluzik-Rostkowska i Jakubiak wisiały mu kamieniem u szyi, gdy otumaniony lekami nie mógł oskarżyć PO o całe zło tego świata. Bez nich, przekonuje Kaczyński, dziś mówiono by do niego per „panie prezydencie”, a główną przyczyną porażki z „panem Komorowskim” była łagodna retoryka kampanii. A co na to „ładne buzie”? Cóż - zarówno Jakubiak jak i Kluzik-Rostkowska zdają się cierpieć na polityczną odmianę syndromu sztokholmskiego.

Elżbieta Jakubiak pojechała na wyproszone spotkanie z prezesem, na którym miała wyjaśniać sprawę swojego zawieszenia, o którym dowiedziała się z… mediów. Po rozmowie z szefem wyszła do dziennikarzy uśmiechnięta i z rozbrajającą szczerością wyznała, że… o swoim zawieszeniu z Kaczyńskim nie rozmawiała.

Joanna Kluzik-Rostkowska nie pozostawiła koleżanki osamotnionej na polu nie reagowania na polityczne policzki wymierzane przez prezesa. Kilka dni później stwierdziła bowiem, że jeśli Jarosław Kaczyński nazwał ją „ładną buzią", to ona traktuje to jako komplement, który świadczy, że jest urocza. Albo Kluzik-Rostkowska jest dziecięco naiwna, albo… no właśnie, albo co?

Brak buntu, oburzenia i powiedzenia zwykłego „przykro mi" ze strony Jakubiak i Kluzik-Rostkowskiej muszą dziwić. Dwie główne twarze kampanii, współautorki świetnego (biorąc pod uwagę punkt wyjścia) wyniku Kaczyńskiego w wyborach, zostały przez prezesa zbesztane, a ich rola kompletnie zdewaluowana. Brak reakcji ze strony PiS-owskich gołębic to ciche przyzwolenie na coraz bardziej niezrozumiałe działania prezesa. Kaczyński musi wiedzieć, że to m.in. dzięki Rostkowskiej i Jakubiak oraz innym „ładnym buziom” z polityka, któremu nie ufało 70 procent obywateli, stał się poważnym kandydatem do pokonania Bronisława Komorowskiego i człowiekiem, którego Platforma zaczęła się obawiać. Po tamtym Kaczyńskim ślad jednak zaginął, a sam Donald Tusk mówi wprost – nie mamy z kim przegrać wyborów.

Jak długo „ładne buzie" będą milczeć?