Organizatorzy akcji mówią, że przychodząc przed przedstawicielstwo dyplomatyczne Białorusi chcieli zaprotestować przeciw łamaniu elementarnych praw człowieka na Białorusi oraz okazać solidarność ofiarom niedzielnych wydarzeń w Mińsku związanych z wyborami prezydenckimi. - Kilkadziesiąt tysięcy Białorusinów wyraziło swój sprzeciw wobec wyborczych fałszerstw, braku wolności słowa i łamania praw człowieka. W nocnej obławie, oddziały milicji i specnazu pobiły setki demonstrantów, część z nich znajduje się obecnie w więzieniach. Pobito i aresztowano siedmiu alternatywnych kandydatów na prezydenta - podkreślili organizatorzy białostockiej manifestacji w jej zapowiedzi rozesłanej do mediów.
Jak mówił do zgromadzonych Dawid Frąckiewicz z Projektu Polska Białystok, niedzielne wybory prezydenckie na Białorusi, w opinii niezależnych obserwatorów, nie były demokratyczne, a próby manifestowania sprzeciwu zostały brutalnie stłumione; ponad 600 osób zostało wtrąconych do więzień. - Białorusini potrzebują naszej pomocy. Chcemy pokazać, że za tą wschodnią granicą jesteśmy razem - mówił Frąckiewicz. Dodał, że to, co się dzieje na Białorusi "musi zostać nagłośnione". - Nasza w tym misja. Białorusini potrzebują mówienia o tym, co się dzieje na Białorusi. Potrzebują naszej pomocy i solidarności. Tego typu solidarność chcemy dzisiaj wszyscy okazać - dodał.
pap, ps