Nałęcz: ułaskawienie? Winny jest Jarosław Kaczyński

Nałęcz: ułaskawienie? Winny jest Jarosław Kaczyński

Dodano:   /  Zmieniono: 
Tomasz Nałęcz (fot. Forum)
- To efekt użycia przez Jarosława Kaczyńskiego i jego sztabu rodziny świętej pamięci prezydenta. Wtedy reflektory zostały rzucone na zięcia prezydenta - tak wypłynięcie sprawy ułaskawienia Adama S. tłumaczy doradca prezydenta Tomasz Nałęcz.
Nałęcz zapewnił, że obecna kancelaria nie chciałaby zajmować się sprawą ułaskawienia S. Podkreślił, że kontrolowanych przecieków z Pałacu Prezydenckiego nie było. - Ta sprawa wypłynęła bez naszego udziału - oświadczył Nałęcz. Jego zdaniem sprawa to efekt dziennikarskiej dociekliwości i poprzedniej kampanii wyborczej. Nałęcz stwierdził, że praprzyczyną szumu wokół ułaskawienia było użycie w kampanii prezydenckiej wizerunku rodziny zmarłego Lecha Kaczyńskiego.

"Dubieniecki nie może mieć pretensji"

- Wtedy reflektory zostały rzucone na Marcina Dubienieckiego, zięcia prezydenta. On to najwyraźniej polubił, zadeklarował, ze będzie liderem pomorskiej listy, nawet premierem, a dziennikarze zainteresowali się tą sprawą - mówił Nałęcz. - Dubieniecki znalazł się w pierwszej linii polskiej polityki i nie może mieć pretensji o zainteresowanie jego osobą przez media - dodał doradca Bronisława Komorowskiego.

7 marca szef obecnej kancelarii Jacek Michałowski zarządził sporządzenie audytu trybu przygotowania decyzji w sprawie ułaskawienia Adama S. Nałęcz zapewnił, że audyt będzie niezależny, a chodzi o sprawdzenie dokumentów. Doradca Komorowskiego odrzucił zarzuty PiS, że w sprawie chodzi o zbieranie haków na współpracowników Lecha Kaczyńskiego. - Kancelaria nie ma z tym nic wspólnego. Nie jesteśmy stroną w sporze - zapewnił. 

"Kaczyński od wielkiego dzwonu"

- Mnie szczególnie zbulwersowało, że Lech Kaczyński ułaskawił niewiele ponad 200 osób, czyli od bardzo wielkiego dzwonu, a tu cały chór urzędników teraz mówi, że tego przypadku nie pamięta. To wzbudziło we mnie sygnał alarmowy, więc zaapelowałem, żeby odświeżyli sobie pamięć - relacjonował Tomasz Nałęcz. Podkreślił, że odetchnie z ulgą, jeśli okaże się, że w sprawie ułaskawienia wszystko było "od A do Z w porządku". - Zależy mi, żeby pamięć o poprzednim prezydencie była czysta i jasna - zapewnił.

Media poinformowały w ubiegłym tygodniu, że Adam S. - przedsiębiorca z Kwidzyna, z którym mąż Marty Kaczyńskiej - Marcin Dubieniecki założył spółkę, został w "trybie nadzwyczajnym" ułaskawiony przez Lecha Kaczyńskiego. Adam S. był skazany na rok i 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu na trzy lata i 30 tys. zł grzywny oraz 120 tys. zł zwrotu wyrządzonej szkody. Ułaskawienie nastąpiło 9 czerwca 2009 r. Trzy tygodnie wcześniej S. założył spółkę z Dubienieckim.

zew, TVN24, PAP