"Plecy" w Kancelarii Prezydenta i etat w TVP

"Plecy" w Kancelarii Prezydenta i etat w TVP

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jeden e-mail wystarczy do otrzymania pracy w TVP... (fot. Wikipedia)
Niewiele trzeba, by zrobić zawrotną karierę w telewizji publicznej. Kontrakt na blisko 40 tysięcy złotych, firmowy samochód z kierowcą, VIP-owska przepustka - żeby otrzymać to wszystko wystarczy podszyć się pod szefa Kancelarii Prezydenta - ujawnia "Rzeczpospolita".
Pod koniec listopada ubiegłego roku w skrzynce mailowej ówczesnego prezesa TVP, Włodzimierza Ławniczaka znalazła się wiadomość od Jacka Michałowskiego, szefa kancelarii prezydenta Komorowskiego. E-mail mówił o potrzebie stworzenia nowego programu publicystycznego, skierowanego do młodych ludzi, zainteresowanych sytuacją społeczną i polityczną. Zawierał też wyraźną sugestię, kto miałby ten program stworzyć. "Pan Prezydent chciałby zwrócić Pana uwagę na osobę młodego dziennikarza z Wrocławia Pawła Mitera, który ma pomysł na tego typu program. Chciałbym, by ktoś z kierownictwa TVP spotkał się z tym młodym człowiekiem i poczynił z nim ustalenia co do możliwości powstania tego typu programu" - czytamy w mailu.

"Tutaj wszystko da się załatwić"

Sęk w tym, że e-mail do prezesa TVP tak naprawdę wysłał sam Miter, podszywając się pod Michałowskiego. Skorzystał ze specjalnej strony internetowej, za pomocą której można podrobić dowolny adres e-mailowy.

Jeszcze tego samego dnia, nieżyjący już dziś prezes Ławniczak odpisał na wiadomość, informując o swoim zainteresowaniu projektem i przekazując sprawę Marianowi Kubalicy, dyrektorowi biura zarządu TVP. W kolejnym mailu Kubalica umówił się na spotkanie z Miterem, na którym omówili pomysł na program i kontrakt, jaki miałby obowiązywać na czas przygotowania programu. - Na spotkaniu padły słowa, że tutaj wszystko można załatwić - opowiada "Rzeczpospolitej" Paweł Miter.

Pełna opcja

Kubalica i Miter spotkali się jeszcze kilkakrotnie. W międzyczasie z podrobionej skrzynki Jacka Michałowskiego przychodziły ponaglające e-maile. W połowie grudnia Kubalica odebrał wiadomość sugerującą, by "TVP podpisała już z panem Miterem jakąś umowę początkową" i wskazującą, że wynagrodzenie dla Mitera powinno opiewać na około 17 tys zł miesięcznie. Ostatecznie stanęło na 13 tysiącach - do tego minimum 5 tys zł za każdy wyemitowany odcinek.

Poza intratną umową, szefowie telewizji publicznej traktowali młodego wrocławianina z honorami. - Dostałem samochód z kierowcą. Biały ford Mondeo z napisem TVP. - ujawnił gazecie Miter - Niemal od razu dostałem VIP-owską przepustkę. Program o roboczym tytule "Rozmowa na krawędzi" miał wejść na antenę 1 marca.

"Trzeba mieć polityczne plecy"

Nieoczekiwanie jednak wypowiedziano Miterowi umowę. - Okazało się, że ten człowiek jest nierzetelny - wyjaśnił "Rzeczpospolitej" Marian Kubalica. Redakcja publicystyki miała tez negatywnie zaopiniować program, a w końcu do władz TVP dotarła informacja, że "pan Miter ma wyrok w zawieszeniu, został właśnie skazany za tworzenie fałszywych adresów e-mailowych i wyłudzanie w ten sposób pieniędzy"

Za podrobienie adresów e-mail grozi do pięciu lat więzienia. - To od początku była z mojej strony prowokacja - twierdzi Miter w rozmowie z dziennikiem - Udało mi się pokazać, że kierownictwo TVP nadskakiwało mi tylko dlatego, że myślało, że mam polityczne plecy - dodaje.

jc, "Rzeczpospolita"