Koniec śledztwa w sprawie katastrofy CASY

Koniec śledztwa w sprawie katastrofy CASY

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wojskowa CASA rozbiła się pod Mirosławcem 23 stycznia 2008 roku (fot. Wikipedia) 
Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Poznaniu zamknęła śledztwo w sprawie katastrofy samolotu CASA, do której doszło w styczniu 2008 r. - poinformował rzecznik prokuratury ppłk Sławomir Schewe. Jeszcze w tym tygodniu podane zostaną bliższe szczegóły dotyczące jego efektów.
Na razie prokuratura nie informuje szczegółowo o zakończeniu śledztwa. Nie wiadomo też, czy jego efektem będzie akt oskarżenia przeciw osobom, którym postawiono zarzuty. Schewe zapewnił, że informacje takie zostaną podane 28 kwietnia.

W trakcie śledztwa zarzuty postawiono dwóm osobom. Por. Adam B., były kontroler zbliżania i precyzyjnego podejścia w Wojskowym Porcie Lotniczym w Mirosławcu usłyszał zarzut umyślnego niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariusza publicznego. Grożą mu trzy lata więzienia. Z kolei ppłk Leszek L., ówczesny dowódca 13. eskadry lotnictwa transportowego z Krakowa, jest podejrzany o nieumyślne niedopełnienie obowiązków. Grozi mu kara do dwóch lat pozbawienia wolności.

Wojskowy samolot transportowy CASA C-295M rozbił się 23 stycznia 2008 r. w Mirosławcu. Maszyna wykonywała lot na trasie Okęcie - Powidz - Krzesiny - Mirosławiec - Świdwin - Kraków - w czasie lotu rozwoziła uczestników konferencji Bezpieczeństwa Lotów Lotnictwa Sił Zbrojnych RP. W katastrofie zginęło 20 lotników - czteroosobowa załoga i 16 oficerów.

Po katastrofie stanowiska straciło pięciu wojskowych bezpośrednio odpowiedzialnych - w ocenie ministra obrony - za decyzje, które do niej doprowadziły. Byli to ppłk Leszek L., kontroler zbliżania oraz precyzyjnego podejścia, kontroler lotniska, komendant Wojskowego Portu Lotniczego w Mirosławcu i starszy dyżurny Centrum Operacji Powietrznych. Komisja badająca przyczyny tragedii uznała, że doprowadził do niej splot wielu okoliczności. Na katastrofę miały wpływ m.in.: niewłaściwy dobór załogi i jej niewłaściwa współpraca w kabinie, niekorzystne warunki atmosferyczne na lotnisku, brak obserwacji wskazań radiowysokościomierza podczas podejść do lądowania i błędna interpretacja wskazań wysokościomierzy.

PAP, arb