"Każdy ma prawo być konfidentem". Służby werbują agentów w więzieniach?

"Każdy ma prawo być konfidentem". Służby werbują agentów w więzieniach?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Fot. sxc.huŹródło:FreeImages.com
Minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski podjął decyzję o sprawdzeniu i przeglądzie wewnętrznych przepisów regulujących pracę Służby Więziennej. To reakcja na słowa posła Jana Widackiego o werbowaniu przez służby agentów w więzieniach.
W wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" Widacki mówił, że minister sprawiedliwości powinien zakazać werbowania przez służby konfidentów w zakładach karnych, zwłaszcza wśród Służby Więziennej. Dodał, że dziś jest to zgodne z prawem. Podkreślił zarazem, że dostał od ministra odpowiedź na swą interpelację co do werbunku więźniów, iż "byłoby naruszeniem ich praw człowieka, gdyby tego zabroniono, bo prawo bycia konfidentem jest powszechnym prawem".

Kwiatkowski odnosząc się do tego wywiadu przyznał, że pojawiła się wątpliwość, czy jeden z dokumentów regulujących pracę SW "nie stanowił furtki do działań, które nie powinny być prowadzone bezpośrednio na terenie zakładów karnych i aresztów śledczych". - W przyszłym tygodniu otrzymam szczegółowy raport z analizy tych przepisów - dodał. - Zakład karny, zgodnie z przepisami, to miejsce, gdzie osoba skazana odbywa karę pozbawienia wolności i jest izolowana. Jeśli dochodzi do sytuacji, w której są prowadzone pewne czynności z osobą skazaną, to odbywa się to zgodnie z określonymi przepisami - podkreślił minister sprawiedliwości.

Poseł Widacki - którego oskarżono o nakłanianie świadków do fałszywych zeznań opierając sie na zeznaniach Sławomira R., przebywającego w więzieniu dwukrotnego zabójcy - został w końcu maja uniewinniony przez Sąd Okręgowy Warszawa-Praga ze wszystkich zarzutów. Po wyroku powiedział on, że chce ścigania winnych stwierdzonych przez sąd nieprawidłowości w swej sprawie. Prokuratura po wyroku nie wykluczała apelacji. Sąd uznał, że w sprawie doszło do wielu nieprawidłowości w działaniu aresztów i prokuratury, a materiał przedstawiony sądowi przez prokuraturę był "daleko niewystarczający". Zeznania R. sąd uznał za niewiarygodne, gdyż "brakuje im oparcia w faktach", a on sam "chciał poprawić swą sytuację". W uzasadnieniu wyroku sędzia Małgorzata Wasylczuk mówiła, że R. - więzień oznaczony jako "niebezpieczny" - nie był "świadkiem koronnym", miał zaś w celi telefon komórkowy i kontaktował się z policjantami CBŚ. Sąd zwrócił też uwagę na psychopatyczną osobowość R., który "ma skłonności do konfabulacji".

PAP, arb