Miller skończył, Tusk ma smoleński raport

Miller skończył, Tusk ma smoleński raport

Dodano:   /  Zmieniono: 
(fot. Wprost) Źródło: Wprost
Polska komisja badająca okoliczności i przyczyny katastrofy Tu-154M z 10 kwietnia 2010 r. zakończyła po ponad 14 miesiącach swoje prace. Przygotowany przez nią ponad 300-stronicowy raport został przekazany premierowi.
Donald Tusk będzie się z raportem zapoznawać do końca tygodnia - poinformował rzecznik rządu Paweł Graś. Według Centrum Informacyjnego Rządu premier nie będzie wnosił do raportu żadnych poprawek. Komisja Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, którą kieruje szef MSWiA Jerzy Miller, przekazała raport do tłumaczenia na angielski i rosyjski. Po zakończeniu tłumaczenia raport ma zostać upubliczniony.

Raport polskiej komisji wyjaśniającej okoliczności katastrofy smoleńskiej liczy ponad 300 stron. Jerzy Miller przekazał go premierowi w godzinach popołudniowych - powiedziała rzeczniczka MSWiA Małgorzata Woźniak.- Ze względu na objętość raportu trudno powiedzieć, jak długo potrwa tłumaczenie - oświadczyła.

Klich: komisja skończyła dość szybko

Płk Edmund Klich, były przedstawiciel Polski akredytowany przy rosyjskim Międzypaństwowym Komitecie Lotniczym, ocenił, że przy tylu problemach organizacyjnych dwóch państw, komisja zakończyła prace dość szybko. - Tym bardziej, że raport ministra spraw wewnętrznych i administracji Jerzego Millera będzie sięgał głębiej do problemów naszego lotnictwa wojskowego, niż to robił raport MAK. Chodzi szczególnie o szkolenia w 36. specpułku, ale też w ogóle na samolotach transportowych. Raport MAK-u koncentrował się na działaniu załogi i bezpośrednich przyczynach katastrofy - powiedział Klich.

Komisja Klicha i Millera

Polska komisja została powołana 15 kwietnia 2010 r. przez MON. Miała badać okoliczności tragedii równolegle do rosyjskiego Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK), działającego na podstawie konwencji chicagowskiej. W jej skład weszło 34 ekspertów z różnych dziedzin, w tym m.in. piloci cywilni i wojskowi, a także np. prawnicy specjalizujący się w prawie lotniczym i meteorolodzy. Do 28 kwietnia zeszłego roku jej pracami kierował szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Edmund Klich, ponieważ jednak został przedstawicielem Polski akredytowanym przy MAK, na polecenie premiera Donalda Tuska, funkcję tę objął Miller.

Mieli skończyć w zeszłym roku

Zadaniem komisji było zbadanie okoliczności katastrofy oraz przygotowanie zaleceń i wniosków, które zapobiegłyby podobnym katastrofom. Początkowo planowano, że raport końcowy powstanie do końca 2010 r. Termin był przesuwany. Przewodniczący komisji Jerzy Miller mówił wielokrotnie, że z prac ekspertów wynika, iż obie strony - polska i rosyjska - były nieprzygotowane do lotu Tu-154M 10 kwietnia 2010 r., a błędy popełnili zarówno polscy piloci, jak i rosyjscy kontrolerzy. Informował też, że raport będzie dla polskiej strony bardziej surowy i bolesny, bo dotknie takich kwestii jak "ludzkie zaniechania i niefrasobliwość".

Rosjanie też nie bez winy

Członkowie komisji zaznaczali z kolei, że choć większość błędów, które doprowadziły do katastrofy, leżała prawdopodobnie po stronie Polski, to dopuścili się ich także Rosjanie. Chodzi m.in. o sposób sprowadzania samolotu przez kontrolerów w Smoleńsku, stan lotniska i presję przełożonych, pod którą - zdaniem polskich ekspertów - były osoby pracujące tego dnia na wieży kontrolnej.

10 kwietnia 2010 roku w katastrofie Tu-154M zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka Maria. Polska delegacja leciała do Katynia na uroczystości upamiętniające 70. rocznicę mordu NKWD na polskich oficerach.

zew, PAP