- Wiceprezydenta zaatakował człowiek, który miał na sobie szalik z barwami klubowymi Arki Gdynia - powiedział Jakubiak. Kibice Arki i Polonii są zaprzyjaźnieni. Wołosz wrócił do domu, potem zgłosił się na policję. Od zajścia do zgłoszenia minęła prawie godzina. Policjanci sprawdzili okolicę, ale sprawcy już nie odnaleźli. Teraz będą analizowali zapisy z monitoringu, mają też częściowy rysopis sprawcy.
Dopiero po szczegółowych badaniach lekarskich będzie możliwa kwalifikacja przestępstwa. Zgodnie z Kodeksem karnym, jeżeli obrażenia utrzymują się krócej niż siedem dni, sprawcę ściga się z oskarżenia prywatnego. Wołosz obawia się, że po kopnięciu w plecy mogła mu się odnowić kontuzja kręgosłupa i czeka go kolejna operacja, a potem długie dochodzenie do zdrowia. - Na razie nie możemy się wypowiadać, czy było to naruszenie nietykalności, czy też uszkodzenie ciała - zastrzegł Jakubiak.
Według „Gazety Wyborczej", która napisała o incydencie na swej stronie internetowej, atak na Wołosza nie jest przypadkowy. Przed drugą turą ubiegłorocznych wyborów samorządowych Wołosz - który był działaczem sportowym - niespodziewanie poparł dotychczasowego prezydenta Piotra Koja (Platforma Obywatelska), a nie rywalizującego z nim ówczesnego prezesa Polonii Damiana Bartylę - przypomina "GW".
Na stronie internetowej Polonii Bytom pojawiło się w poniedziałek oświadczenie, w którym zarząd i rada nadzorcza klubu wyraziły oburzenie w związku z chuligańskim wybrykiem. "Jako klub piętnujemy takie zachowania i wyrażamy głęboką nadzieję, że osoba, która dopuściła się tej napaści, zostanie szybko zidentyfikowana i zatrzymana. Jednocześnie życzymy panu wiceprezydentowi szybkiego powrotu do zdrowia" - napisano w oświadczeniu.
zew, PAP
