"Działacze PO z Wałbrzycha czy Macierewicz - oto jest dylemat"

"Działacze PO z Wałbrzycha czy Macierewicz - oto jest dylemat"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Marek Migalski (fot. materiały prasowe) 
"Widać wyraźnie, że rządzi nami partia Misiaka, Chlebowskiego, Drzewieckiego, Ludwiczuka, Piesiewicza, Rycha, Krukowskiego i tego typu postaci, ale i tak zdobywa najwięcej poparcia społecznego" - pisze na swoim blogu o wyniku przedterminowych wyborów prezydenckich w Wałbrzychu Marek Migalski, wiceprezes PJN.
Migalski komentuje wyniki niedzielnych wyborów na prezydenta Wałbrzycha, w których Roman Szełemej, kandydat Platformy Obywatelskiej zdobył ponad połowę głosów, a na kandydata Prawa i Sprawiedliwości, Kamila Zielińskiego, zagłosowało jedynie 5 procent wyborców. "Działacze PO (i tylko tej partii) w Wałbrzychu są oskarżeni o nielegalne kupowanie głosów, fałszowanie wyborów, wyprowadzanie z budżety miasta setek tysięcy złotych na partyjne cele. I kandydat tej formacji uzyskuje w pierwszej turze 60 procent głosów w wyborach prezydenckich. A największa partia opozycyjna zdobywa dumne 5 procent" - podsumowuje wyniki głosowania Migalski. Jego zdaniem sytuacja ta pokazuje "cały dramat polskiego systemu politycznego".

Zdaniem Migalskiego obecna sytuacja jest dramatyczna dla wyborców prawicy. "Oddać głos na działaczy PO z Wałbrzycha, czy na Macierewicza" - przedstawia stojącą przed wyborcami alternatywę polityk PJN. Eurodeputowany uważa, że wałbrzyscy wyborcy nie ufają w proponowaną przez PiS możliwość zmiany. "Wolą handlujących ich głosami platformersów, niż chłopaków od Kaczyńskiego" - pisze polityk PJN.

Migalski przekonuje, że jedyną drogą wyjścia z obecnej sytuacji jest poparcie jego ugrupowania. "Wstydu będzie mniej. I swoim dzieciom będzie można spojrzeć w oczy" - przekonuje polityk.

tch