Jak nie Grzesiek, to Jarek - czyli o układance Donka

Jak nie Grzesiek, to Jarek - czyli o układance Donka

Dodano:   /  Zmieniono: 
Donald Tusk kompletuje rząd. Musi się przy tym nie lada napocić. Nie wystarczy bowiem wezwać fachowców, którzy znają się na swojej robocie - trzeba jeszcze nagrodzić zasłużonych, dać prztyczka w nos zbyt zachłannym, znaleźć miejsce dla starych kumpli z boiska, a przy tym sprawiać wrażenie, że myśli się o innych. A to zadanie trudne. Trudne jak życie przedszkolaka.
Znacie tę scenkę? Dzieci po kolei wkładają rączki do przepastnego worka, w którym znajdują się pomięte karteczki. Na każdej widnieje jakiś rysunek – słoneczka, aniołka, pieska, muchomorka. Na podstawie losowania dzieci przydzielane są do grup. Słoneczka świecą, aniołki strzegą, pieski szczekają, a muchomorki trują. Dzięki temu w świetlicy przedszkolnej panuje ład i porządek o który jest ciężko, gdy ma się na karku uroczą zgraję małych terrorystów.

Ale nie wszystkie dzieci są zadowolone. Michałek nie chce być muchomorkiem. Trudno mu się dziwić. Każdy chciałby być słoneczkiem. Jak Donek. Donek to ładne dziecko. Z dobrego domu. Większość dzieci się go słucha. Ale niektóre nie. Bo Donek ma najlepsze zabawki. Aśka też chciałaby mieć takie zabawki, bo teraz są z Donkiem w słoneczkach, ale kiedyś Donek był w pieskach i Aśka broniła Donka przed Jarkiem z muchomorków. Aśka była wtedy w aniołkach. I czuje się zazdrosna, bo Donek dał swojego pączka z podwieczorku Bartusiowi. A Bartuś doszedł do słoneczek dopiero nie tak dawno temu. „To niesplawiedliwe!" - pomyślała Aśka i cisnęła w Donka herbatnikiem. Ale tak żeby nie trafić.

W aniołkach był też Jareczek, ale wszyscy nazywają go pieszczotliwie Ministrancikiem, bo lubi chodzić na msze. W niedzielę. I w pozostałe dni tygodnia też. Ministrancik jest spokojnym dzieckiem. Nie walczy z innymi o zabawki, nie gorączkuje się o byle co, nie lata jak kot z pęcherzem. Czeka, aż zabawka sama wpadnie mu w rączki. A sprawiedliwy jest jak król Salomon. Jak Donek kłócił się z Grzesiem o ciastko z kremem, Ministrancik chapnął ciastko i rzekł: „Skolo się klócicie, to ja zjem ciastko". Donek się pobeczał i zaczął walić piąstkami w podłogę. Na co Grzesio - który miał dobre serce – machnął ręką na przysmak. A Donek i Ministrancik ładnie się podzielili.

Więc Donek jest szefem w słoneczkach. Pani właśnie rozdała dzieciom przeróżne zabawki, a wśród nich: zestaw małego chirurga, plastelinę, pluszową piłkę, kuferek, banknocik oraz małe berło króla. Donek przyjął od pani paczuszkę z zabawkami i począł rozdawać dzieciom ze słoneczek. Zestaw małego chirurga trafił się Bartusiowi, bo pomagał Donkowi, gdy grali w dwa ognie z muchomorkami. Plastelinę otrzymał Bodzio, który od roku siedział cicho w kącie i lepił. „Niech lepi i teraz" - pomyślał bystry Donek. Pluszową piłkę dał Donek Aśce. Przez chwilę szef słoneczek zastanawiał się, czy nie dać piłki Bartusiowi, a Aśce – kuferka, ale się rozmyślił. Banknocik dał Donek Jackowi, bo Jacek zawsze znajdował kilka groszy: a to na ulicy, a to za szafką, a to pod dywanem, a to w kieszeni innego dziecka. I kupował Donkowi kanapki.

Na koniec Donkowi zostało berło. Berło podobało się Grzesiowi, który już, już wyciągał po nie swoje rączki, gdy Donek nieoczekiwanie zdzielił go berłem po głowie. Grzesio się popłakał i zawołał panią. A pani na to: „Grzesiu, jeżeli nie chcesz, żeby Donek bawił się małym berłem króla, może przejdziesz do piesków lub muchomorków?". Wtedy Grzesio tylko głęboko westchnął i poszedł do kąta, gdzie czekał już na niego Bodzio z plasteliną.