Prątki w cukierni

Prątki w cukierni

Dodano:   /  Zmieniono: 
W jednej z łódzkich cukierni od dwóch lat pracowała nastolatka z czynną gruźlicą. W Łódzkiem przypadków czynnej gruźlicy stwierdza się coraz więcej.
"Dziewczyna uczyła się od dwóch lat w szkole cukierniczej. W trakcie zajęć odbywała też praktyki w cukierni.Przez pierwszy rok wykonywała pomocnicze prace, ale w drugim roku praktyk już pracowała przy produkcji" - poinformowała dr. Wiesława Turska z Wojewódzkiego Specjalistycznego ZOZ Gruźlicy i Chorób Płuc.
Nastolatka poczuła się źle przed trzema tygodniami, nie pomogły podawane jej lekarstwa i postanowiono zrobić zdjęcie rentgenowskie. Wykazało ono czynną gruźlicę.

Turska przyznała, że jest przerażona, bo nie wyklucza, że nastolatka mogła zarazić inne osoby. "Przecież wyroby cukiernicze to nie tylko ciasta, które wypieka się w wysokiej temperaturze, to są również kremy, które często w stanie surowym dokładane są do ciast".

W ciągu najbliższych kilku dni przebadana zostanie rodzina nastolatki, pracownicy cukierni, a po wakacjach uczniowie szkoły do której uczęszczała.

Jak twierdzi doktor Turska, przypadek z nastolatką nie jest odosobniony. Kilka dni temu na oddział trafiła prątkująca absolwentka gimnazjum. Po zbadaniu uczniów z klasy, do której chodziła okazało się, że u połowy uczniów wykryto bakterie Kocha wywołujące chorobę.

"Problem gruźlicy, który wydawał się, że nie istnieje jest problemem dalej aktualnym. W ciągu ostatnich 12 miesięcy do łódzkiego szpitala trafiło kilkakrotnie więcej chorych na gruźlicę dzieci i młodzieży niż w latach poprzednich. W minionych latach były to pojedyncze przypadki" - alarmuje Turska, która mówi, że w woj. łódzkim tych zachorowań jest zdecydowanie więcej niż w innych regionach kraju, a decydują o tym przede wszystkim warunki bytu oraz brak profilaktyki. "To są przeważnie dzieci z uboższych rodzin".

em, pap