Kompleks stryjka Jarka, czyli co gryzie Migalskiego

Kompleks stryjka Jarka, czyli co gryzie Migalskiego

Dodano:   /  Zmieniono: 
Ostry mówca. Zaangażowany politycznie i energiczny - taki był kiedyś Marek Migalski. Był. Dziś bardziej przypomina rozżalonego nastolatka, który za wszelką cenę próbuje udowodnić swoją niezależność wydając kąśliwe broszurki o swoim byłym pryncypale - Jarosławie Kaczyńskim. I zamiast błyskotliwych diagnoz społeczno-politycznych eurodeputowany serwuje czytelnikom bełkot domorosłego psychoanalityka.
Gdy (jeszcze jako dyżurny ekspert polityczny w TVN24) Migalski nie krył swojej fascynacji prezesem PiS, z miesiąca na miesiąc stawało się coraz bardziej oczywiste, że zdolny politolog po cichu szuka możliwości, aby znaleźć się w drużynie prezesa PiS. Aby zdobyć uznanie Kaczyńskiego Migalski skazał się na lata wiernej służby na dworze wodza Jarosława. Boleśnie podgryzał przeciwników PiS na popularnym blogu. Bez wahania brał udział w internetowych pyskówkach z ówczesnym nadwornym błaznem PO – Januszem Palikotem. Dzięki swojej aktywności szybko zyskał wizerunek godnego następcy piekielnie bystrego i równie bezwzględnego Jacka Kurskiego.

W nagrodę za liczne zasługi Migalski otrzymał ciepłą posadkę w Brukseli. To jednak ambitnemu politykowi nie wystarczyło. Wciąż walczył na blogu o uwagę mediów i prezesa. W obu przypadkach – coraz mniej skutecznie. Jak upokarzający musiał być dla niego występ w roli kowboja u boku Pawła Poncyljusza podczas wieczoru wyborczego – możemy się dzisiaj tylko domyślać. Czy to tego wieczora zrozumiał, że prezes PiS nie ma zamiaru docenić jego starań? Nie wiadomo. Pewne jest tylko to, że kilka tygodni później Migalski stał już w pierwszym szeregu zbuntowanych dzieci stryjka Jarka.

Dziś wszystko wskazuje na to, że niedoceniony europoseł nigdy nie poradził sobie z traumą związaną z rozstaniem z wodzem PiS. Prezes jest silny, ale słaby. Charyzmatyczny, ale nieporadny – przekonuje europoseł w broszurce portretującej Kaczyńskiego. Zapewne miała to być odważna demonstracja siły. Cóż - nie wyszło, a eurodeputowanemu udało się co najwyżej obnażyć swój największy kompleks. Europoseł chciał być przyjacielem i doradcą prezesa, a był jedynie jego wyszczekanym pupilem.  Pracował dla PiS ciężko przez lata, ale nigdy nie zdobył szacunku prezesa. Nie został też dopuszczony do Jarosława Kaczyńskiego na tyle blisko, aby dziś powiedzieć o nim coś więcej niż to, że prezes jest oczytany, ale zamknięty w sobie.

Rozżalony Migalski, wydając plotkarską broszurkę, nie tyle próbuje ośmieszyć prezesa PiS, co zrozumieć, dlaczego został odrzucony. Zabawne? Chyba po prostu smutne.