Zabierzcie krzyż z Sejmu, postawcie przy drodze

Zabierzcie krzyż z Sejmu, postawcie przy drodze

Dodano:   /  Zmieniono: 
Radni z powiatu gdańskiego postanowili opodatkować krzyże stawiane przy drogach dla upamiętnienia ofiar wypadków. Władze lokalne dały tym samym przykład posłom, którzy deliberują nad tym, jak należy postąpić z krzyżem wiszącym w sali sejmowej. Ale może to jednak zły przykład?
Kościół i inne związki wyznaniowe należy opodatkować. To jasne jak słońce. Opodatkowanie związków wyznaniowych powinno być naturalną konsekwencją cywilizacyjnego skoku i procesu laicyzacji społeczeństwa. W Polsce tak się jednak nie dzieje, ze względu na polityczną siłę Kościoła katolickiego i pieczołowitość, z jaką politycy starają się o jego poparcie. Dziś mówi się o zlikwidowaniu Funduszu Kościelnego, możliwości przekazania na Kościół jednego procenta z podatków dochodowych, nałożeniu na księży obowiązku płacenia składek na ZUS. Mówi się o wszystkim - z wyjątkiem opodatkowania Kościoła. I nie spodziewajmy się, że kiedykolwiek usłyszymy o tym na poważnie. Nawet Janusz Palikot traktuje tę sprawę koniunkturalnie. Premier? Donald Tusk już wielokrotnie zapowiadał zmiany w tej materii, ale pytany o konkrety zwykł odpowiadać: - Przez najbliższe cztery lata będziemy mieli naprawdę poważniejsze problemy w Polsce.

A jednak powiatowi radni wyszli naprzeciw oczekiwaniom części społeczeństwa. Na mocy ich decyzji, każdy przedmiot, który nie jest znakiem drogowym, a który zostanie postawiony przy drodze, zostanie objęty przymusem opodatkowania. Dotyczy to także krzyża. Za jego utrzymanie właściciel będzie musiał płacić 1 zł dziennie za każdy metr kwadratowy ziemi, którą krzyż zajmuje. Można by śmiało i bez zastanowienia otworzyć butelkę szampana i ogłosić pierwsze ważne zwycięstwo w walce o zrównanie wszystkich kościołów i związków wyznaniowych, o ujednolicenie i upowszechnienie prawa podatkowego, o zrównanie praw katolików, prawosławnych, zielonoświątkowców, wyznawców Jedi i ateistów. Smak szampana będzie jednak wyjątkowo cierpki. Dlaczego? Bo krzyż krzyżowi nierówny.

Krzyż z Sejmu musi zniknąć. Wiem - teraz wielu czytelników pomstuje na autora, że porusza sprawę marginalną, że się na niczym nie zna, że trzeba o gospodarce, bo mamy kryzys, że nie zawracajmy sobie i innym niepotrzebną wojną ideologiczną. A ja odpowiadam: jest czas na gospodarkę i jest czas na krzyż. Niestety wiele gadających głów przekonuje nas, że ci, którzy przywiązują się do drzew, ci, którzy walczą o pieniądze na kulturę, ci, którzy pragną pokonać swoją niepełnosprawność, ci, którzy domagają się większej stabilności pracy, ci, którzy walczą o zwiększenie aktywności politycznej, społecznej i zawodowej kobiet – ci wszyscy reakcjoniści nie są prawdziwymi patriotami. Bo prawdziwy polski patriota dziś ufa rządowi i ekonomistom. I myśli o przetrwaniu i o innych bardzo ważnych rzeczach.

Nie zmienia to faktu, że krzyż wiszący w Sejmie symbolizuje upolitycznienie Kościoła oraz ukościelnienie polityki. Jest przejawem quasidemokratycznego i nierównościowego systemu. Krzyż w Sejmie to symbol przymilania się Kościołowi, który zachowuje milczenie tak długo, jak długo interesy jego i jego wyznawców są zabezpieczone. Krzyż jest swoistym batem na polityków, którzy – nie daj Boże – odważyliby się zabrać w końcu za związki partnerskie, zapłodnienie in vitro, aborcję czy eutanazję. Ten krzyż oznacza stanowcze "Nie" dla wszystkich zabiegów zmierzającym do zapewnienia społeczeństwu wolności wyboru.

Tymczasem krzyże stojące przy drogach nie symbolizują tego wszystkiego. Spontanicznie stawiane w miejscu tragedii krzyże są wyrazem cierpienia, tęsknoty i bólu. Nie ma w nich polityki, ani gry interesów. A ich widok może dać do myślenia kierowcom łamiącym przepisy kodeksu drogowego. Może zmusić ich do refleksji nad śmiercią i nad odpowiedzialnością za siebie i innych. Może także zwyczajnie ostrzegać przed niebezpieczeństwem, a tym samym – chronić życie. Chciałbym, aby także sejmowy krzyż miał takie znaczenie. Dlatego warto zdjąć krzyż wiszący na sali sejmowej i postawić go przy którejś z najbardziej niebezpiecznych dróg - o co z tego miejsca apeluje.