Awantura o leki: miało być dobrze, wyszło jak zwykle

Awantura o leki: miało być dobrze, wyszło jak zwykle

Dodano:   /  Zmieniono: 
Bałagan w kwestii nowego uregulowania rynku leków oraz zmian w sposobie wypisywania recept rząd zafundował sobie sam. Winą za powstałe zamieszanie nie można obciążać lekarzy czy farmaceutów - oni mają prawo bronić swojego interesu (i interesu pacjentów).
Sama ustawa refundacyjna, przygotowana pół roku temu przez resort zdrowia kierowany w tamtym czasie przez Ewę Kopacz, jest dobrym rozwiązaniem. Wyłączenie zasad gry rynkowej w sektorze leków i uniemożliwienie firmom farmaceutycznym uzyskiwania dodatkowych zysków kosztem pacjentów to doskonały pomysł. Dobrym pomysłem jest również preferowanie przez ustawę produkowanych w Polsce leków generycznych – co leży nie tylko w interesie pacjenta, ale jest również korzystne dla Skarbu Państwa i polskiego przemysłu. Dlaczego jednak negocjacje dotyczące nowej listy leków refundowanych trwały tak długo i były prowadzone tak nieudolnie? Dlaczego resort musiał w ostatniej chwili dopisywać do przygotowanej przez siebie listy leki ratujące pacjentom życie? Czy zawinił lobbing, czy brak kompetencji? Chaos pogłębiło jeszcze to, że ustawa i związane z nią akty wykonawcze weszły w życie niemal natychmiast, bez odpowiednio długiego (jak na tak ważne uregulowania) vacatio legis.

Próba obarczenia lekarzy odpowiedzialnością (finansową!) za ustalenie, czy dany pacjent jest ubezpieczony oraz jaki zakres refundacji mu przysługuje (w zależności od leku, jego składu i choroby) jest kompletnie niezrozumiała. Przy obecnie obowiązującym systemie lekarz musiałby najpierw przedrzeć się przez grubą listę leków refundowanych, następnie uzyskać od pacjenta informację o jego ubezpieczeniu (której nie ma jak zweryfikować…), a potem odpowiednio wypełnić receptę. To wszystko sprawiłoby, że czas przyjęcia jednego pacjenta znacząco by się wydłużył – a lekarz nie mógłby żadnej z wymienionych wcześniej czynności potraktować z przymrużeniem oka, ponieważ w przypadku niewłaściwego określenia poziomu refundacji czekałaby go kara finansowa. Kto jest winien temu, że takie przepisy znalazły się w nowym prawie? Obie strony. Lekarze - ponieważ przez swoje organy związkowe i Naczelną Radę Lekarską nie sygnalizowali problemu. I Ministerstwo Zdrowia – ponieważ, gdy problem został już zasygnalizowany, broniło swoich racji do upadłego co doprowadziło do groźnego dla pacjentów pata.

Po raz kolejny okazało się, że dobrymi chęciami wybrukowane jest piekło – zwłaszcza jeśli owe dobre chęci mają przekuć w praktykę urzędnicy. W przypadku nowych przepisów dotyczących refundacji leków lekarze i farmaceuci obnażyli ignorancję tych ostatnich. 

Przy okazji awantury o leki warto jeszcze wspomnieć, że gdzieś na obrzeżach obecnego problemu znajdują się trzy inne – równie ważne - sprawy. Pierwszy dotyczy stworzenia sprawnego systemu ewidencji i kontroli ubezpieczeń zdrowotnych obywateli. Drugi – stworzenia systemu ewidencji medycznej lekarzy i farmaceutów (cyfryzacja!). Trzecim problemem jest natomiast stworzenie konkurencyjnego systemu ubezpieczeń zdrowotnych obywateli - coś, do czego demokratyczne, liberalne państwo powinno wreszcie dopuścić.