Jak nie zdać egzaminu i skończyć studia? Trzeba nazywać się Sawicki

Jak nie zdać egzaminu i skończyć studia? Trzeba nazywać się Sawicki

Dodano:   /  Zmieniono: 
Minister rolnictwa Marek Sawicki (fot. PAP/Grzegorz Jakubowski) 
Syn ministra rolnictwa, Marka Sawickiego, mimo że nie zaliczył obowiązkowego wykładu, skończył studia i został weterynarzem. Władze SGGW zmieniły zasady zdawania przedmiotu, by umożliwić zakończenie studiów m.in. Sawickiemu - ujawniła "Gazeta Wyborcza".
Przemysław Sawicki otrzymał w X semestrze studiów z przedmiotu „Choroby zakaźne" tylko 1 punkt na 40 możliwych. Syn ministra najpierw przyniósł zwolnienie lekarskie, potem na drugim terminie dostał zero punktów na 15 możliwych i musiał, razem z 10 innymi studentami, powtarzać semestr. Po tym wydarzeniu dziekan wydziału ds. dydaktycznych prof. Marcin Bańbura zaczął kwestionować działający od 20 lat system zaliczania tego przedmiotu.

W czerwcu 2011 roku profesor Tadeusz Frymus, prowadzący wykład, na prośbę władz uczelni przeprowadził kolokwium poprawkowe. Sawicki do niego nie przystąpił. Następnie władze uczelni, bez powiadomienia profesora Frymusa, zwołały komisję egzaminacyjną i student Sawicki zdał egzamin komisyjny z tego przedmiotu. Jednak zgodnie z regulaminem studiów SGGW, egzamin komisyjny powinien odbywać się przy udziale osoby odpowiedzialnej za przedmiot. Regulamin nie przewiduje także "komisyjnego zaliczania" semestru. W przypadku Przemysława Sawickiego władze wydziału złamały wszystkie te zasady.

Prof. Marcin Bańbura, który powołał komisję egzaminacyjną zapewniał, że wszystko było w porządku. – Nie chodziło o nazwisko Sawicki – przekonywał.  Przemysław Sawicki twierdzi, że nie przystępował do kolejnych egzaminów prof. Frymusa w ramach protestu. – Nazwisko Sawicki jest raczej obciążeniem, niż pomocą w zaliczaniu zajęć. Cały czas czuje się, że jako "synek ministra" jestem na cenzurowanym – tłumaczył.

Normalnie student weterynarii, który otrzymał dyplom kierowany jest na  trzymiesięczny staż (zazwyczaj do rzeźni). Przemysław Sawicki niecałe dwa miesiące po zakończeniu studiów, pracuje jako lekarz w Sokołowie Podlaskim. Sawicki stwierdził, że wymagane praktyki odbył w wakacje, przed ukończeniem studiów. Zdaniem anonimowego lekarza weterynarii jest to  jednak iście olimpijskie tempo. – Bez pomocy jakiegoś "wujka" byłoby to niemożliwe - twierdzi rozmówca "Gazety Wyborczej".

Na uczelni pojawiają się głosy, że szarą eminencją na wydziale weterynarii jest dr Zdzisław Gajewski, który ma powiązania z ministrem Sawickim. Do grudnia 2011 roku był szefem rady nadzorczej Agencji Nieruchomości Rolnych. Funkcję objął w 2008 roku, wkrótce po tym jak Marek Sawicki został ministrem w rządzie PO-PSL. Stanowisko stracił po tym jak weszła w życie znowelizowana ustawa o gospodarowaniu nieruchomościami rolnymi Skarbu Państwa, która zlikwidowała radę nadzorczą w ANR. Na SGGW spekuluje się, że Gajewski zostanie wiceministrem rolnictwa. O profesorze Bańburze mówi się, że może zostać nadinspektorem ds. bezpieczeństwa żywności.

ja, „Gazeta Wyborcza"