"Pociąg jechał po drugim torze w sposób nieuprawniony"

"Pociąg jechał po drugim torze w sposób nieuprawniony"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Dyrektor Zakładu Linii Kolejowych w Kielcach Adam Młodawski powiedział, że nie jest w stanie ocenić, czy usterka zwrotnicy miała wpływ na katastrofę (fot. PAP/Andrzej Grygiel )
Dyrektor Zakładu Linii Kolejowych w Kielcach Adam Młodawski powiedział, że nie jest w stanie ocenić, czy usterka zwrotnicy miała wpływ na katastrofę. Kwestię tę bada Państwowa Komisji Badania Wypadków Kolejowych.
TVN24 poinformowała, że dotarła do dokumentów, z których wynika, że kilka minut przed katastrofą na posterunkach Starzyny i Sprowa pojawiły się usterki. W Starzynie awarii miała ulec jedna ze zwrotnic, uniemożliwiając przekierowanie pociągu relacji Warszawa Wschodnia-Kraków Główny na inny tor. W Sprowie miał wygasnąć semafor wyjazdowy, w wyniku czego podano tzw. sygnał zastępczy. Według TVN24 z zapisów w kolejowych dokumentach wynika także, że dyżurny ruchu ze Starzyn powinien wiedzieć, że jedna ze zwrotnic nie działa.

"Pociąg znalazł się na drugim torze w sposób nieuprawniony"

Młodawski powiedział, że nie jest w stanie ocenić, czy usterka zwrotnicy miała wpływ na katastrofę, nie mając dokumentacji źródłowej, czyli odczytów rejestratorów, urządzeń. Kwestią tą zajmuje się komisja. - Na pewno wpływ tego wydarzenia będzie oceniony w stosunku do przyczyny zaistniałej katastrofy – powiedział. - Od początku mówiłem, że podstawową przyczyną jest, że na torze nr 1  pociąg się znalazł w sposób nieuprawniony. A znalazł się w sposób nieuprawniony, bo zwrotnica została źle przełożona – powiedział dyrektor.

TVN24 podała, że na tej linii od 1 lutego wielokrotnie dochodziło do  usterek. Młodawski powiedział, że nie ma takiej linii, gdzie by nie było żadnych usterek; są one sygnałem o tym, że urządzenia kontrolują prawidłowość działania innych obiektów. - Usterki są na całej sieci. Urządzenia pracują dynamicznie, oddziaływania pociągów na infrastrukturę kolejową są dynamiczne. To jest wręcz sygnał o tym, że te urządzenia kontrolują prawidłowość działania innych obiektów – podkreślił Młodawski. Wyjaśnił, że urządzenia kontrolują stan infrastruktury kolejowej i  jeśli tylko ten stan odbiega od normy, czyli np. zwrotnica przekłada się z dokładnością gorszą niż 1 mm, to już jest powód do sygnalizowania usterki.

"Usterki to sygnał, że linia żyje"

- Wręcz sygnalizowanie tych usterek jest informacją, że ta linia żyje, że jest na niej ruch, że są pociągi, że te niewłaściwości drobne są przez urządzenia rejestrowane - powiedział. Dodał, że usterki są na bieżąco usuwane, a jeśli jakiejś nie da się usunąć, to wprowadza się ograniczenie prędkości, czy inne ograniczenie. Jak poinformował prok. Romuald Basiński z Prokuratury Okręgowej w  Częstochowie, prokuratura zamierza przedstawić "oświadczenie odnoszące się do wątpliwości, czy sygnałów zgłaszanych przez niektóre media nt. funkcjonowania zwrotnicy".

Rzecznik PKP PLK (spółka zarządzająca infrastrukturą kolejową) Mirosław Siemieniec powiedział, że "wszystkie dokumenty związane z  katastrofą kolejową zostały przekazane do komisji badającej przyczyny wypadku". Dodał, że nie wie, "jaki dokument ma TVN24 i skąd go ma". - Nie  mogę się do niego odnieść. Do żadnych spekulacji nie będziemy się odnosić - powiedział. Jak podała TVN24, dokumenty do których dotarła, to księga wypadków i  incydentów kolejowych dla IZ Kielce, linii nr 64 między 30 listopada 2011 roku a 3 marca 2012 roku na odcinku Kozłów-Starzyny.

Katastrofa kolejowa

3 marca wieczorem w pobliżu Szczekocin koło Zawiercia zderzyły się czołowo pociągi TLK "Brzechwa" z Przemyśla do Warszawy Wschodniej i  Interregio "Jan Matejko" relacji Warszawa Wschodnia - Kraków Główny. Pociąg Warszawa-Kraków wjechał na tor, po którym z naprzeciwka jechał pociąg Przemyśl-Warszawa. Zginęło 16 osób, a ponad 50 zostało rannych.

ja, PAP