Koniec ze sprostowaniami? "Zmiany będą sprzyjać pieniactwu"

Koniec ze sprostowaniami? "Zmiany będą sprzyjać pieniactwu"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Odejście od sprostowań i pozostawienie odpowiedzi jako jedynej formy reakcji na publikacje prasowe proponuje senacka komisja ustawodawcza w projekcie noweli Prawa prasowego (fot. sxc.hu) Źródło:FreeImages.com
Odejście od sprostowań i pozostawienie odpowiedzi jako jedynej formy reakcji na publikacje prasowe proponuje senacka komisja ustawodawcza w projekcie noweli Prawa prasowego. Konsekwencją będzie lawina grafomańskich artykułów - uważa medioznawca prof. Wiesław Godzic.
Pytany o projekt przewodniczący senackiej komisji Piotr Zientarski (PO) zastrzegł, że jest to tylko propozycja komisji i nie oznacza, że Senat wystąpi z inicjatywą ustawodawczą w tej sprawie. Zaznaczył, że nie został jeszcze wyznaczony termin pierwszego czytania projektu, które ma odbyć się na wspólnym posiedzeniu komisji ustawodawczej oraz komisji praw człowieka, praworządności i petycji. Projekt ma być też skierowany do konsultacji społecznych. Zientarski nie wykluczył, że stanie się to jeszcze przed pierwszym czytaniem.

Czym jest sprostowanie?

Dziś redaktor naczelny pisma jest obowiązany do opublikowania na wniosek zainteresowanej osoby sprostowania "rzeczowego i odnoszącego się do faktów wiadomości nieprawdziwej lub nieścisłej" albo odpowiedzi "na stwierdzenie zagrażające dobrom osobistym". W wyroku z grudnia 2010 r. Trybunał Konstytucyjny orzekł, że obecne przepisy Prawa prasowego nie precyzują, czym jest sprostowanie, a czym odpowiedź, wobec czego decyzję musi podejmować sam redaktor naczelny, co stawia go w sytuacji, która "nie jest dla niego przewidywalna". TK uznał, że jest to niekonstytucyjne; termin utraty mocy tych przepisów odroczył do 14 czerwca 2012 r.

Przygotowany przez senacką komisję projekt nowelizacji, która miałaby wyrok TK wykonać, przewiduje, że na publikacje prasowe będzie można reagować tylko w formie odpowiedzi. Tak, jak dziś, miałaby ona być publikowana bezpłatnie i nie mogłaby przekraczać dwukrotnej objętości fragmentu materiału prasowego, którego dotyczy. Odpowiedź miałaby jednak odnosić się nie - jak dziś - do "stwierdzeń zagrażających dobrom osobistym", ale do "faktów podanych w materiale prasowym" oraz "zawartych w nim ocen".

Dłuższe sprostowania

Zdaniem senatorów tylko taka szeroka możliwość ustosunkowania się do określonej wypowiedzi zamieszczonej w prasie w dostatecznym stopniu chroni prawa osoby zaczepionej publikacją prasową. W uzasadnieniu do projektu podkreślono, że wobec długotrwałości procesów cywilnych, w tym procesów o ochronę dóbr osobistych, przyznanie osobom zainteresowanym "zaledwie prawa do sprostowania" (odnoszącego się do faktów) mogłoby okazać się niewystarczające.
Według dziś obowiązujących przepisów tekst sprostowania lub odpowiedzi nie może być dłuższy od dwukrotnej objętości fragmentu materiału prasowego, którego dotyczy. Podobne rozwiązanie proponują senatorowie. W ich projekcie nie ma za to obecnego zapisu, który mówi, że redaktor naczelny nie może wymagać, aby sprostowanie lub odpowiedź były krótsze niż pół strony znormalizowanego maszynopisu.

Z miesiąca do trzech miesięcy senatorowie chcą też wydłużyć czas na wysłanie redaktorowi naczelnemu tekstu odpowiedzi na publikację. Proponują także, by tekst odpowiedzi nie mógł być komentowany w tym samym numerze pisma, choć dziś jest to możliwe.

"Zmiany będą sprzyjać pieniactwu"

Krytycznie projekt senatorów ocenia medioznawca prof. Wiesław Godzic ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej. - Upowszechni się zły zwyczaj polegający na tym, że w końcowej fazie to czytelnicy, a nie dziennikarze będą mieli ogromny wpływ na układ gazety. Wyznaczenie dwukrotnej objętości tekstu odpowiedzi może niestety sprzyjać pieniactwu, które cechuje część Polaków. Można sobie wyobrazić, że konsekwencją takiego stanu rzeczy będzie lawina grafomańskich artykułów dotyczących pobocznych i nieistotnych rzeczy. Pozwólmy redaktorom redagować ich gazety i brać za to odpowiedzialność - powiedział. Jak dodał, także trzymiesięczny czas reakcji na nadesłanie odpowiedzi jest zbyt długi. - Żyjemy przecież w czasach, w których raczej cenimy prędkość działania i reakcji. To jest dziwaczne - powiedział.

ja, PAP