Hollande wygrał, więc Leszek Miller odbuduje PRL?

Hollande wygrał, więc Leszek Miller odbuduje PRL?

Dodano:   /  Zmieniono: 
W czasie gdy Janusz Palikot wbija sztylet w plecy Aleksandra Kwaśniewskiego wysyłając go przed Trybunał Stanu, Leszek Miller gratuluje swojemu staremu przyjacielowi Francois Hollande'owi zdobycia Paryża i oznajmia, że Europę czeka lewicowa Wiosna Ludów. Kojarzona z kryzysem kapitalizmu europejska prawica ustępuje miejsca lewicy, która obietnicami społecznej sprawiedliwości i deszczem publicznych pieniędzy, jaki ma spaść na obywateli gwarantuje sobie wyborcze zwycięstwa. A Miller zaciera ręce - bo powrót mody na klasyczny socjalizm to szansa dla jego partii.
Miller to doświadczony socjalista. Z europejskimi kolegami, którzy też lubią opiekować się obywatelem od kołyski po grób łączą go więzy przyjaźni i wiele lat międzynarodowej współpracy, których przemalowany na czerwono były konserwatysta Janusz Palikot może szefowi SLD tylko pozazdrościć. W sondażach SLD wygrywa dziś z Ruchem Palikota wśród wyborców powyżej 45 roku życia, którzy dobrze pamiętają Polskę Ludową. A młodzi? Młodzi ludzie, których serca biją po lewej stronie na razie stawiają na Palikota. Na razie...

Dlaczego Palikot prawdopodobnie przegra walkę o lewicowy rząd dusz z Millerem. Powód jest prosty - przebojowość Palikota coraz bardziej przypomina hałaśliwość Jarosława Kaczyńskiego. Lider Ruchu Palikota zdobył swój elektorat chwytliwymi hasłami i zawadiackim PR-em. Dziś jednak stawia na program negatywny i wylewa pomyje na swoich dawnych i potencjalnych sojuszników - Leszka Millera i - nieoczekiwanie dla wszystkich - Aleksandra Kwaśniewskiego. Lewicę Palikot atakuje, a centroprawicę - w postaci koalicji PO-PSL - popiera, i to popiera przy forsowaniu całkowicie antysocjalnej reformy emerytalnej. Jeśli tak dalej pójdzie to młodzi Polacy tak jak szybko poparli rewolucję palikotystów, tak szybko mogą swoje polityczne zamiłowania zmienić. Zwłaszcza, że młodych bezrobotnych i rozczarowanych inteligentów nie obchodzą więzienia CIA (dobre dla wyborców PiS) i legalizacja marihuany (dobre dla ludzi zbyt młodych, by głosować) - oni chcą obietnicy lepszej przyszłości w pogrążonym w kryzysie szarym kapitalistycznym świecie.

Rozczarowani kapitalizmem Polacy chętniej niż kiedykolwiek sięgają po wspomnienia po Polsce Ludowej, w której wprawdzie nie było iPhone'ów i dwustu rodzajów napojów gazowanych, ale były mieszkania bez 30-letnich kredytów i praca dla każdego. Sam Leszek Miller od lat apeluje o poparcie dla "wszystkich ludzi pracy Polski Ludowej" i przypomina dobrodziejstwa ustroju socjalistycznego, zestawiając je ze słabościami kapitalistycznej III RP. Gdy Leszek Miller zakładał w 2008 r. Polską Lewicę po opuszczeniu szeregów SLD, koncentrował program nowej partii wokół obrony "dorobku PRL". - Nie wstydzimy się naszej przeszłości, nie wstydzimy się Polski Ludowej i nie pozwolimy, żeby ci, którzy ją budowali, byli lżeni i opluwani - mówił wówczas Miller. Dwa lata później w towarzystwie części działaczy powrócił do Sojuszu, którego dziś jest szefem.

Miller - już jako szef SLD - w marcu bronił na blogu Polski Ludowej przed oskarżeniami o prowadzenie bezwzględnej wobec Kościoła katolickiego polityki. "W latach 1975-1990 wybudowano ponad 1500 nowych kościołów i obiektów sakralnych. Rzeczywiście, jak na państwo opresyjne, zadziwiająca tendencja" - kpił Miller. Z kolei w nowym miesięczniku programowym Sojuszu posadę wicenaczelnego otrzymał Marek Barański, dawna gwiazda peerelowskiego "Dziennika Telewizyjnego", o którym szef SLD mówi, że jest "jednym z najlepszych dziennikarzy, jakich zna, który nigdy nie wyparł się swych związków z lewicą". Wraca nowe?