Polska straci badania jądrowe? "Umrzemy z głodu, leżąc na pieniądzach"

Polska straci badania jądrowe? "Umrzemy z głodu, leżąc na pieniądzach"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Narodowe Centrum Badań Jądrowych upadnie? fot. mat. pras. NCBJ
Narodowemu Centrum Badań Jądrowych grozi upadłość. Mimo współpracy z naukowcami z całego świata i udziałom w międzynarodowych projektach, placówce brakuje pieniędzy na wynagrodzenie dla pracowników. - Jesteśmy w paradoksalnej sytuacji: możemy umrzeć z głodu, leżąc na pieniądzach - ubolewa dyrektor NCBJ.
Centrum powstało w 2011 roku na mocy rozporządzenia Rady Ministrów, z połączenia Instytutu Energii Atomowej i Instytutu Problemów Jądrowych. W ośrodku w Świerku, który należy do Centrum działa jedyny w Polsce reaktor jądrowy ("Maria").

"Na wynagrodzenia co miesiąc brakuje"

Dostaliśmy dwie istotne decyzje Ministerstwa Nauki. Jedna przyznaje nam 12 mln zł na "specjalne urządzenie badawcze" - reaktor "Maria" wraz z infrastrukturą. Druga decyzja to odmowa zwiększenia dotacji "statutowej" - na 2012 rok dostaliśmy 13,6 mln zł, czyli na głowę badacza dwukrotnie mniej niż w innych instytutach badawczych i trzykrotnie mniej niż w instytutach PAN. To stawia NCBJ w kuriozalnej sytuacji: Po raz pierwszy od wielu lat mamy duże środki na infrastrukturę, na urządzenie badawcze, ale nie dostaliśmy pieniędzy na obsługujących je pracowników - mówi dla alert24.pl prof. Grzegorz Wrochna, dyrektor Narodowego Centrum Badań Jądrowych.

- Mamy dużą sumę, której nie możemy wykorzystać na pensje. Na wynagrodzenia co miesiąc brakuje. Idziemy coraz głębiej pod wodę. A ustawa mówi, że jednostka, która nie wykonuje swoich zobowiązań pieniężnych (np. wypłaty wynagrodzeń), powinna ogłosić upadłość - dodaje.

Skąd NCBJ bierze pieniądze? - Środków mamy dużo. Dotację z Ministerstwa Nauki na "specjalne urządzenie badawcze", dotację na restrukturyzację, pieniądze z projektów unijnych, które zdobyliśmy, a także z międzynarodowych projektów badawczych, gdzie budujemy istotne elementy aparatury. Kontrakt na budowę elementów akceleratora w CERN, wstrzykującego protony do akceleratora LHC, to milion euro. Takich kontraktów mamy więcej, a więc środków finansowych nie brakuje - tłumaczy dyrektor.

W NCBJ zatrudnionych jest 1100 osób. Kierownictwu Centrum "radzi się" zredukować personel. - gdzie są te nadwyżki kadrowe? Ok. 300 osób pracuje nad przynoszącymi zyski projektami komercyjnymi. Redukcja w tym obszarze zmniejszyłaby przychody, a więc jeszcze pogorszyła sytuację. Kolejne 400 etatów to pracownicy administracyjni, techniczni i służb bezpieczeństwa. Ośrodek z reaktorem jądrowym wymaga całodobowych dyżurów służb ochrony fizycznej, bezpieczeństwa jądrowego i ochrony radiologicznej, służb ewakuacyjnych, przeciwpożarowych, technicznych itp. Jak dotąd, wszystkie kontrole wykazywały, że obsada służb jest na minimalnym poziomie gwarantującym bezpieczeństwo i sugerowały jej zwiększenie w dalszej perspektywie. Pozostaje wreszcie ok. 400 pracowników bezpośrednio zaangażowanych w badania. Spośród nich mniej więcej 150 osób zajmuje się projektami finansowanymi z funduszy unijnych. Pozostaje ok. 250 osób, które teoretycznie można by zwolnić. Tyle że to najważniejsi dla Centrum pracownicy naukowi - ubolewa prof. Wrochna.

Pensje? Tylko z dotacji

Problem polega na tym, że dyrekcja Centrum nie ma swobody w korzystaniu ze swoich środków. Skąd bierze się pensja naukowców? Może być ona wypłacona jedynie z dotacji ministerstwa. - Gdybyśmy musieli ich zwolnić, instytut przyjąłby osobliwy kształt - zarabialibyśmy pieniądze, mielibyśmy doskonały personel techniczny, ale zero naukowców. Nie realizowalibyśmy naszej podstawowej działalności - stwierdza szef NCBJ.

W sierpniu ubiegłego roku rząd zdecydował o utworzeniu NCBJ poprzez połączenie dwóch mniejszych instytutów. - Dlatego obcięcie dotacji przez Ministerstwo Nauki zaledwie w kilka miesięcy później było takim zaskoczeniem - wyjaśnia prof. Wrochna. - Stawka dotacji została przez Ministerstwo Nauki formalnie obcięta o 20 procent w stosunku do sumy dotacji łączonych instytutów z zeszłego roku. To zły punkt odniesienia, nie ma przepisu, który pozwalałby na taką operację - mówi i dodaje, że stawka dotacji powinna być liczona inaczej.

- Zgodnie z rozporządzeniem ministra w przypadku utworzenia nowego instytutu należy liczbę pracowników zaangażowanych w badania pomnożyć przez średnią dotację per capita w podobnych instytutach. Dałoby to wynik dwukrotnie większy od przyznanej nam kwoty. Problem w tym, że prawnicy ministerstwa widzą to inaczej - mówi prof. Wrochna. - Nie mamy do czynienia ze złą wolą, to nie jest tak, że Ministerstwo Nauki chce nam zrobić krzywdę. Przyznało nam przecież inne dotacje, co - mając świadomość ograniczonych środków - należy szczególnie docenić. Nie daje nam dotacji na działalność statutową w takiej wysokości, w jakiej oczekujemy, bo prawnicy uważają, że nie może. To spór o interpretację niejasnych przepisów prawa - podkreśla dyrektor Narodowego Centrum Badań Jądrowych.

Ministerstwa odpowiadają: to nie my, to inny resort

- Pragniemy zwrócić uwagę, że organem nadzorującym Narodowe Centrum Badań Jądrowych jest Ministerstwo Gospodarki, które wraz z Państwową Agencją Atomistyki powinno mieć szerszą wiedzę dotyczącą funkcjonowania Centrum - informuje alert24.pl biuro prasowe Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego. - Minister właściwy do spraw nauki przyznaje dotacje na utrzymanie potencjału badawczego i nie ma możliwości odpowiadać za kondycję finansową całej jednostki - dodaje. Co innego mówi Ministerstwo Gospodarki

- Obecne trudności z zapewnieniem finansowania na wynagrodzenia w NCBJ wynikają z decyzji podjętych w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego w odniesieniu do finansowania podstawowej infrastruktury badawczej - odpowiada dla alert24.pl reosrt gospodarki. - Dodatkowe możliwości rozwoju współpracy NCBJ z Ministerstwem Gospodarki pojawią się po przyjęciu polskiego programu energetyki jądrowej przez Radę Ministrów, co planowane jest na IV kwartał tego roku - informuje Piotr Żbikowski, główny specjalista departamentu energii jądrowej w ministerstwie.

alert24.pl, sjk

sjk, PAP