Kopacz: przepraszam. Mój błąd - uwierzyłam, że w Smoleńsku przekopywali ziemię

Kopacz: przepraszam. Mój błąd - uwierzyłam, że w Smoleńsku przekopywali ziemię

Dodano:   /  Zmieniono: 
Ewa Kopacz (fot. PAP/Tomasz Gzell) 
- Jeśli komukolwiek z powodu mojej niezręczności czy jakiegokolwiek uchybienia stała się krzywda, przepraszam - oświadczyła w Sejmie marszałek Sejmu Ewa Kopacz. W ten sposób Kopacz odpowiedziała na pytanie, czy - podobnie jak premier - nie powinna przeprosić rodziny ofiar katastrofy smoleńskiej.
Kopacz po zakończeniu sejmowej debaty nad informacją ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego na temat działań po katastrofie smoleńskiej zaznaczyła, że nie walczy o swoją pozycję polityczną, ale o swój honor. - Zapraszam na szczerą rozmowę - powiedziała.

- Słowo "przepraszam", "dziękuję" i "proszę", to są słowa, których na co dzień używam, nie tylko w stosunku do moich przyjaciół, których uraziłam, ale niekiedy ludzi obcych, których nieopacznie naraziłam na przykrości czy kłopoty - podkreśliła Kopacz.

"Uwierzyłam, że w Smoleńsku przekopują ziemię"

- Jedynym moim błędem było to, że uwierzyłam w słowa, że przekopywano teren katastrofy w Smoleńsku - oceniła marszałek Sejmu. Zaznaczyła, że była w Moskwie, a nie w Smoleńsku, ale nie miała powodów, by nie ufać tym słowom. Była minister zdrowia wspominała, że do Moskwy systematycznie przywożono w workach szczątki ludzkie ze Smoleńska. - Na pytanie, co tam jest i skąd to jest, odpowiedziano mi, że przekopują teren katastrofy i przywożą szczątki, które wykopują. Nie miałam powodów nie ufać, bo nie było mnie w Smoleńsku - podkreśliła.

- Jedynym moim błędem było to, że uwierzyłam w te słowa: "przekopywano i przywożono". Ale powód, dla którego uwierzyłam, to były te szczątki, które przywożono, ubrudzone w ziemi, rozkawałkowane - tłumaczyła Kopacz. Zaznaczyła, że nie należy do ludzi, którzy są zbyt "podejrzliwi i nieufni". - Nie sądziłam nawet, że wtedy powinnam co? Polecieć, wysłać kogoś do Smoleńska, sprawdzić czy oni tam przekopują? - pytała. - Przyjęłam wtedy to za dobrą monetę i jeśli dziś mogę pochylić głowę i powiedzieć: zbyt łatwo uwierzyłam - uwierzyłam, bo nie miałam powodów, dla których miałam nagle stać się bardziej podejrzliwa, widziałam te szczątki, te worki, one były rzeczywiście takie, jakie można było zebrać czy wykopać z ziemi, bo byłe ubrudzone w ziemi - relacjonowała była szefowa resortu zdrowia.

"Każdy popełnia błędy"

Marszałek podkreśliła, że każdy człowiek popełnia błędy. Zwróciła jednak uwagę, że w Moskwie miała opiekować się rodzinami, "bo do tego tam była przypisana i tam pojechała". Kopacz wspominała, że starała się zrobić tyle, ile była w stanie oraz jakie były oczekiwania rodzin.

Kopacz wyliczała, że 75 z 96 ofiar katastrofy smoleńskiej zostało rozpoznanych przez identyfikację przez osoby najbliższe; 21 zostało rozpoznanych dzięki badaniom genetycznym. Kopacz zwróciła uwagę, że niekiedy rodziny rozpoznawały bliskich po szczegółach, takich jak blizna po operacji czy tatuaż, dlatego najbardziej wiarygodną identyfikacją była identyfikacja przez najbliższych. - To nie było proste, to nie były ciała ludzi, którzy umierają w łóżku, to były ciała uszkodzone w wyniku katastrofy samolotowej - zaznaczyła. - Mimo że było ciężko, to 96 ciał zostało rozpoznanych - dodała.

Marszałek Sejmu tłumaczyła, że według polskiego prawa, gdy dojdzie do nieszczęśliwego wypadku, drogowego, czy śmierci nienaturalnej, zawsze decyzją prokuratora jest wykonywanie sekcji po to, by ustalić przyczynę zgonu. - Dlaczego musiały być wykonane sekcje w Rosji? Aby przewieźć ciało przez granicę, nie tylko z Rosji, a z każdego innego kraju, musi być tzw. karta zgonu, w której musi być napisana przyczyna (śmierci). Aby była przyczyna, musi być wykonana sekcja - wyjaśniła.

PAP, arb
Ankieta: Czy po ujawnieniu informacji o zamianie ciała Anny Walentynowicz Ewa Kopacz powinna podać się do dymisji? Ludzie WPROST