Prokurator żądał dla Ciastonia łącznej kary 12 lat więzienia za wszystkie cztery zarzuty; obrona i sam oskarżony wnosili o uniewinnienie.
Taką też decyzję podjął w poniedziałek Sąd Okręgowy w Warszawie. "Analiza materiału dowodowego nie dostarczyła podstaw do przypisania oskarżonemu winy w zakresie zarówno sprawstwa kierowniczego, podżegania, czy pomocnictwa w zabójstwie księdza Popiełuszki" - mówiła w ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Ewa Grochowska-Szmitkowska.
Prokuratura nie dostarczyła dowodu, że oskarżony udzielił sprawcom zabójstwa - Grzegorzowi Piotrowskiemu, Waldemarowi Chmielewskiemu czy Leszkowi Pękali jakiejkolwiek rady lub informacji "mającej służyć pomocą do dokonania przestępstwa, czy też by dostarczył im w tym celu jakieś środki techniczne". W trakcie procesu nie ujawniły się też dowody świadczące o tym, by Ciastoń wiedział o "zbrodniczym przedsięwzięciu sprawców zabójstwa", uznał sąd.
Przypomniał, że sprawa jest rozpatrywana w I instancji już po raz drugi, po tym jak Sąd Apelacyjny uchylił wówczas zapadły wyrok uniewinniający. "Już wtedy oskarżyciel publiczny wycofał się z tezy o sprawstwie kierowniczym i nie apelował w zakresie tego zarzutu. W trakcie nowego procesu nie ujawniły się żadne nowe okoliczności, przesłuchanie sprawców zabójstwa nic nowego nie wniosło" - mówił sędzia Grochowska-Szmitkowska.
Sąd przyznał, że oskarżyciel w końcowym wystąpieniu stał na stanowisku, iż wina Ciastonia polega na "pomocnictwie psychicznym" rozumianym jako wyrobienie w Piotrowskim i pozostałych zabójcach poczucia bezkarności, a także "stosowaniu innych, pozaprawnych środków", ale prokurator nie wykazał, jakie konkretne działania, czyny, czy słowa wywołały u sprawców owo poczucie bezkarności.
Przypomniał też, że sam prokurator przyznał, iż "nie istnieje żaden dowód, czy dokument świadczący o tym, że Ciastoń nakazał przygotować plan zabójstwa ks. Popiełuszki, kierował nim następnie, a potem utrudniał śledztwo w sprawie zbrodni".
Oskarżony został także uniewinniony od trzech pozostałych zarzutów związanych z napadem na ks. Andrzeja Bardeckiego, tzw. prowokacją na Chłodnej oraz znęcaniem się w czasach stalinowskich nad więźniem Urzędu Bezpieczeństwa. Wyrok jest nieprawomocny.
W 1984 r. 76-letni dziś Ciastoń był wiceministrem MSW i szefem SB. 19 października 1984 r. trzej oficerowie IV departamentu MSW porwali i w okrutny sposób zamordowali ks. Popiełuszkę. Mimo że na reżyserowanym przez władze toruńskim procesie zabójców w 1985 r. ujawniono okoliczności, które mogły wskazywać na udział w przygotowaniach do zbrodni innych osób, sąd zajął się wyłącznie bezpośrednimi sprawcami mordu.
Śledztwo wobec Ciastonia i gen. Zenona Płatka (szefa IV departamentu) wszczęto w 1990 r., po tym, gdy skazani w procesie toruńskim zaczęli zeznawać, jak przełożeni wpływali na nich, mówiąc np. "by Popiełuszko zamilkł", ale nie dając bezpośredniego rozkazu zabicia.
Po ponad dwuletnim procesie, w sierpniu 1994 r., Sąd Wojewódzki w Warszawie niejednomyślnie uniewinnił obu generałów. Sąd uznał, że nie ma dowodów podżegania przez nich do mordu na ks. Popiełuszce i pomocnictwa w tej zbrodni. Ciastoń i Płatek, którzy w areszcie spędzili dwa lata, nie przyznali się do winy.
W 1996 r. Sąd Apelacyjny w Warszawie uchylił ten wyrok i zwrócił sprawę sądowi I instancji.
W 2000 r. proces Płatka zawieszono z powodu jego choroby. Ponowny proces Ciastonia zaczął się w październiku 2000 r.
To "skandal w sensie moralnym" - komentuje wyrok były poseł AWS Stefan Niesiołowski. - "Sądy mają prawo wydawać takie wyroki, a ja muszę im ufać, że podejmują je nie ze względów politycznych, a na podstawie przedstawionych dowodów". Sam walczyłem o niezawisłość sądów z ludźmi takimi jak Ciastoń.
"To koniec z możliwością rozliczenia komunistycznej przeszłości niektórych ludzi" - mówił Niesiołowski. Piotrowski odsiedział już swój wyrok, natomiast nadal nie udaje się rozliczyć inspiratorów zbrodni, dodał.
em, pap