W poniedziałkowym wydaniu "Rz" napisała, że Deszczyński miał żądać milionowych łapówek od koncernu farmaceutycznego w zamian za wpisanie jego leków na listę refundacyjną.
"Ten artykuł nie zawiera praktycznie nic w sobie. Nie ma nawet nazwy firmy, nazwiska osoby, która miałaby taką propozycję otrzymać". (...) Dziennikarze "atakują rząd, bo walczą o ustawę o radiofonii i telewizji", która ogranicza wpływy z reklam - powiedział Mariusz Łapiński we wtorkowej rozmowie w radiu Zet.
"Chcecie po prostu utrącić tą ustawę. Ponieważ ta ustawa ogranicza wasze wpływy finansowe z reklam. (...) Chcecie zabrać pieniądze telewizji publicznej, żebyście to wy mogli te pieniądze uzyskiwać z reklam" - powiedział.
Jego zdaniem, "trzeba się bardzo poważnie zająć zmianą prawa prasowego w Polsce". Jeśli dziennikarz napisał nieprawdę, to sąd powinien taką sprawę rozstrzygać szybko, na przykład w ciągu pół roku. Jeżeli dziennikarz przegrałby sprawę - proponuje b. minister - powinien płacić "wielotysięczne odszkodowania".
Według Łapińskiego "nie można wykluczyć hipotezy", że sprawa Rywina jest "prowokacją mediów prywatnych przeciwko ustawie o rtv".
"Wy, jako czwarta władza, przekroczyliście pewne granice. Waszą działalnością zagrażacie już bezpieczeństwu państwa demokratycznego. Ponieważ ten dziki atak, który jest dzisiaj, na struktury demokratyczne, na rząd, na parlament, w waszym wykonaniu, prowadzi do gwałtownej utraty zaufania społeczeństwa" - nie posiadał się z oburzenia Łapiński.
Jego zdaniem artykuł "wpisuje się w pewien scenariusz": "rzucić błotem, a potem dodaje się kolejną aferę, żeby budować całą grupę afer - że SLD jest w tej chwili partią o nieczystych rękach". Według niego "artykuł i cała ta afera, która tu jest opisana, jest bzdurą, a nie aferą. To wyjdzie w najbliższym czasie w postępowaniu Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego".
B. minister poinformował, że już w poniedziałek rano poprosił Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego o zajęcie się tą sprawą. Agencja zajmuje się "sprawą dotyczącą całej części działalności w ministerstwie zdrowia pana Deszczyńskiego" - powiedział.
Jak napisała "Rz", duża zagraniczna firma farmaceutyczna twierdzi, że Deszczyński zażądał od niej 1,5 mln dolarów łapówki i kolejnych rocznych wpłat po 1 - 1,5 mln złotych w zamian za umieszczenie jej leku na liście refundacyjnej. Propozycja miała paść podczas jednego ze spotkań biznesowych, w których uczestniczyli także przedstawiciele tego koncernu farmaceutycznego.
Deszczyński jako szef gabinetu politycznego ministra zdrowia powinien był chodzić na różne spotkania, w tym biznesowe, by rozpoznać "zagrożenia i problemy" w ochronie zdrowia. "Z tego co ja wiem, pan dyrektor Deszczyński został zaproszony na to spotkanie, nie wiedział, jak będzie przebiegało i o czym będzie ta rozmowa. W związku z tym był zaskoczony, że na takie spotkanie trafił, uznał, że jest to niestosowne" - tłumaczył swego współpracownika Łapiński. "Wierzę, że w tym przypadku nie było żadnej propozycji korupcyjnej".
Powiedział też, że od samego początku prosił ABW o "ochronę" nad działalnością resortu w sprawie leków. "Zdaliśmy sobie sprawę, że jeżeli naruszamy interesy na miliardy złotych firm farmaceutycznych, to możemy się spotykać z różnego rodzaju prowokacjami". Zaznaczył, że po jego wystąpieniach już toczy się postępowanie przeciwko kilkunastu firmom farmaceutycznym.
em, pap