NFZ oferuje amputację. Internauci walczą o oko dwuletniego chłopca

NFZ oferuje amputację. Internauci walczą o oko dwuletniego chłopca

Dodano:   /  Zmieniono: 
Dwuletniemu Kubie z Rzeszowa rak odebrał jedno oko, teraz dziecko może stracić drugie. - NFZ oferuje jedynie amputację, ale naszego syna można wyleczyć w Londynie. Lekarze dają mu 70-80 proc. szans - mówią rodzice. Jest szansa, że dzięki pomocy internautów, uda się zebrać kwotę, potrzebną na leczenie: już zebrano prawie 90 tys. zł. - czytamy w "Gazecie Wyborczej".
W marcu 2013 roku rodzice zrobili Kubie zdjęcie. Na fotografii lewe oko chłopca błyszczy biało. - To był pierwszy sygnał, poszliśmy do okulisty. Reszta była już cyklem wydarzeń - opowiada Grzegorz Szczepański, ojciec Kuby. Na siatkówczaka zachoruje czworo na milion dzieci . To złośliwy nowotwór, który atakuje oczy dzieci młodszych niż pięć lat - podaje "Gazeta Wyborcza".
 
"17 sierpnia 2013 roku Kubuś traci oko, ale żyje. Odzyskuje siły. Reszta może się ułoży" - opisują swoje nadzieje rodzice. Dzieciak dostał protezę oka. Dwa miesiące później lekarz zdiagnozował nowotwór w drugim oku. - Kuba musiał przyjąć kolejne, o wiele cięższe chemie. Kolejne kuracje, tym razem laserem, który za każdym razem wypalał część jego jedynej siatkówki. 24 czerwca lekarze wydali bezlitosny werdykt: leczenie nie przyniosło żadnego rezultatu. Dostaliśmy dwie możliwości: albo usuną drugie oko w Polsce, albo spróbujemy je ratować za granicą - mówią Wioletta i Grzegorz Szczepańscy.  Szacowana kwota leczenia w Londynie to około 55 tys. funtów czyli ok. 300 tys. zł .

Rodzice poszli do rzeszowskiego NFZ-etu z wnioskiem o refundację podpisanym przez onkologów z Warszawy. - Usłyszałem, że kuracji, której potrzebuje Kuba, nie ma w koszyku świadczeń i nie da się jej zrefundować. Zrefundować można tylko amputację - opowiada Grzegorz Szczepański w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".

Na pomoc przyszła Fundacja Iskierka, a przyjaciel rodziny założył w internecie stronę OkoKuby.pl. Rodzice szczegółowo opisali walkę z chorobą syna, opublikowali dokumentację medyczną. I prosili o pomoc. W środę po południu na koncie chłopca było 27 tys. zł. W czwartek rano 35 tys. zł, a po południu 86 tys. To ponad jedna czwarta potrzebnej sumy zebrana zaledwie w trzy dni.  

- Jesteśmy z mężem zszokowani. Nie spodziewaliśmy się takiego odzewu. Ci wszyscy ludzie dodają nam sił i wiary, że wszystko dobrze się zakończy. Niektórzy nawet przyjeżdżają do nas z wizytą, aby poznać Kubę - opowiada Wioletta Szczepańska. - Jest szansa, że w przyszły wtorek pojedziemy do Londynu. Mieliśmy jechać w tym tygodniu, ale na pierwszą wizytę potrzebujemy 150 tysięcy. Tym razem może się udać. Dziękujemy - dodaje.

Więcej możesz przeczytać tu .

"Gazeta Wyborcza"