Informatyk nieortodoksyjny

Informatyk nieortodoksyjny

Dodano:   /  Zmieniono: 
Odpowiedzialny za informatyczną katastrofę w wyborach Romuald Drapiński po cichu podał się do dymisji. I ślad po nim zaginął.

Był tak samo wrośnięty w Państwową Komisję Wyborczą (PKW) jak leśne dziadki. Bo takie potoczne określenie przykleiło się już do nieudolnego kierownictwa PKW. Drapiński to były żołnierz, informatyk z doświadczeniem. Najlepiej zorientowana osoba w Krajowym Biurze Wyborczym (KBW), które przeprowadza każde wybory.

Jako nadzorujący tegoroczną elekcję miał wystarczająco dużo doświadczeń z poprzednich lat, by wiedzieć, czym się kończą awarie i błędy w systemie liczenia głosów. Dlaczego nie interweniował, gdy na kilka dni przed wyborami było już wiadomo, że system informatyczny robiony przez małą firmę Nabino z Łodzi ma potężne kłopoty? Wręcz uspokajał lekko wystraszonych członków Państwowej Komisji Wyborczej, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Świadczą o tym protokoły posiedzeń PKW. Wynika z nich bezsprzecznie, że do ostatniej chwili przed dniem wyborów system liczenia głosów wdrażany przez firmę Nabino był niesprawny i zagrażał bezpieczeństwu wyborów. Tym bardziej zdumiewająca była informacja firmy Nabino, która uznała w ostatni piątek, że system działał i wyniki wyborów można było podać znacznie wcześniej. Niestety, informacji tej nie mogli już skomentować ani szef KBW Kazimierz Czaplicki (bo podał się do dymisji i nie urzęduje), ani Drapiński, który za porozumieniem stron rozstał się z Krajowym Biurem Wyborczym i też przestał urzędować. Następnego dnia po dymisji był już nieobecny i nieuchwytny.

Historia jednego zdjęcia

Więcej możesz przeczytać w 50/2014 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.