W tym samym czasie wydajność pracy rosła w Słowacji o 4 proc. rocznie, a w Czechach o 2 proc. w przeliczeniu na pracownika i 2,6 proc. na roboczogodzinę. Porównywalny wskaźnik dla UE wynosił 1,3 proc.
Z opublikowanego w tych dniach raportu MOP wynika, że pracownicy w krajach Europy Środkowo-Wschodniej pracują dłużej niż ich sąsiedzi z UE. W przypadku np. Czech i Słowacji jest to blisko 2 tys. godzin rocznie podczas, gdy w USA i w Japonii jest to 1.850 godzin.
Mimo dłuższego czasu pracy i rosnącej wydajności, pracownicy w tych państwach wciąż pod względem wydajności pozostają w tyle. Raport MOP ocenia, że pracownik w Polsce w czasie godziny pracy wytwarza tylko 1/3 tego, co pracownik w Niemczech. Według Schmidt dysproporcja ta bierze się stąd, że pracownicy w Polsce pracują w oparciu o przestarzałe technologie i maszyny, a ich praca jest gorzej zorganizowana. Dłuższy czas pracy przy tym podnosi wydajność w przeliczeniu na pracownika.
"Wprawdzie roczna dynamika wzrostu wydajności pracy rośnie szybciej w krajach postkomunistycznych niż w UE, to jednak proces dościgania zachodzi wolniej" - podsumowuje Schmidt.
Z tą opinią nie do zgadza się inny ekonomista, analityk regionu Europy Środkowo-Wschodniej z Wiednia Peter Havlik. Ocenia on, że wydajność pracy w krajach postkomunistycznych jest nieco wyższa i sięga 50 proc. przeciętnej w krajach Piętnastki. Uważa też, że proces dościgania przyspieszył w ostatnich latach, a nie zwolnił.
"Większość państw tego regionu nadal restrukturyzuje zakłady pracy, w których są niewykorzystane rezerwy poprawy efektywności. Spada także zatrudnienie. Te czynniki oznaczają, że wydajność pracy rośnie nawet w szybszym tempie niż produkcja" - powiedział.
Havlik uważa też, że wydajność pracy w zakładach Skody w Czechach, Volkswagena na Słowacji lub Opla na Węgrzech nie różni się od wydajności pracy w tych zakładach np. w Austrii.
em, pap