Byli działacze nie chcą ronda im. Mazowieckiego. "Doprowadził do podziału Polaków"

Byli działacze nie chcą ronda im. Mazowieckiego. "Doprowadził do podziału Polaków"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Tadeusz Mazowiecki, fot. SEBASTIAN BOROWSKI / Newspix.pl Źródło: Newspix.pl
W Kielcach miano nadać imię premiera Tadeusza Mazowieckiego jednej z ulic bądź rond. Wniosek złożyła radna PO, Agata Wojda. Sprzeciwiają się mu jednak byli działacze "Solidarności" ze Świętokrzyskiego Komitetu Obrony Społecznej. Złożyli pismo do radnych w tej sprawie, które podpisał sam prezes zarządu, Bogdan Migas - podaje "Gazeta Wyborcza".
Według sprzeciwiających się uhonorowaniu Mazowieckiego, premier "bardzo źle pisał o zamordowanym przez UB  - ks. bp. Czesławie Kaczmarku" i przez tzw. grubą kreskę "doprowadził do podziału Polaków". W piśmie zaznaczają, że ich zdaniem Mazowiecki "niczym nie zapisał się dla dobra Kielc".

Agata Wojda, która złożyła interpelację w sprawie nadania imienia Mazowieckiego rondu przy WDK na sytczniowej sesji, powoływała się na podobny wniosek podpisany przez kilkaset osób, który wpłynął do ratusza w czerwcu 2014 roku. - Z udzielonej im wtedy odpowiedzi wynikało, że inwestycja jest jeszcze w trakcie realizacji i trzeba poczekać z nadaniem imienia - powiedziała radna PO. Okazało się jednak, że rondo ma patrona, gen. Antoniego Hedy-Szarego. Wniosek o jego uhonorowanie złożyli kombatanci. - Pomijając, jak doszło do całej sytuacji, nikt nie neguje, że generał Heda też zasługuje na uhonorowanie - skomentowała sprawę Wojda.

Na interpelację radnej odpowiedział sekretarz miasta, który zadeklarował, że jeśli zaistnieje możliwość nadania miejscu publicznemu lub ulicy imienia Tadeusza Mazowieckiego, to propozycja będzie brana pod uwagę.

Wojda skomentowała również pismo ŚKOS. - Szanuję opinie każdego, ale w tym przypadku traktuję ją jako marginalną i nie chcę z nią wchodzić w polemikę - powiedziała. - Poparcie dla idei uhonorowania byłego premiera jest bardzo szerokie i nie spotkałam się z żadną negatywna opinią. Aż do dziś - dodała.

- Generalnie to ogromne przekłamanie. Ten jego komentarz, który napisał w wieku bodajże 27 lat we "Wrocławskim Tygodniku Katolickim", wyciągnięto mu, gdy miał zostać premierem. Mazowiecki nie pisał wtedy źle o biskupie, ale ze zdziwieniem. Nie potępiał go, ale dziwił się temu, co mówił na procesie. Dziś wiadomo, że biskup przyjął na siebie odpowiedzialność, przyznawał się do wszystkiego, wiadomo, że mu grożono - powiedział prof. Stanisław Żak, były senator i opozycjonista.

Według pisma ŚKOS, biskup Kaczmarek miał zostać zamordowany przez UB, podczas kiedy wyszedł z więzienia, w którym był torturowany, w 1956 roku i zmarł schorowany w 1963 roku. Przez cały czas był szykanowany i prześladowany przez komunistyczne władze.

Prof. Żak skomentował też kwestię "grubej kreski". - To nie było zapomnienie czy darowanie czegokolwiek, zresztą on to wielokrotnie wyjaśniał. Mówił o odpowiedzialności, jaką bierze od tego momentu, gdy został premierem, za to, co się dzieje i oddziela to grubą linią. To wcale nie jest podział Polaków - powiedział Żak. - To był wielki człowiek. Myślę, że skoro na takie uhonorowanie zasłużył Lech Kaczyński, to on zasłużył kilka razy więcej - dodał.

Gazeta Wyborcza