Konferencja Stonogi. "Moim marzeniem jest połączenie sił..."

Konferencja Stonogi. "Moim marzeniem jest połączenie sił..."

Dodano:   /  Zmieniono: 
Zbigniew Stonoga (FOT DAMIAN BURZYKOWSKI / NEWSPIX.PL)Źródło:Newspix.pl
- Moim marzeniem jest połączenie sił wszystkich antysystemowców. Nie wymienię, kogo. Wszystkich, wszystkich partii narodowych. Jeśli oni mi pokażą w ciągu dwóch tygodni, że potrafią się zjednoczyć, wygłoszą wspólne oświadczenie, to wpakuję w nich 4 mln zł i zrobię im kampanię i nie będę angażował się w politykę - powiedział na konferencji prasowej w hotelu Sheraton Zbigniew Stonoga.
Zbigniew Stonoga w trakcie konferencji prasowej zdjął z nogi elektroniczną obrączkę policyjną. Decyzją prokuratury biznesmen powinien ja nosić, jednak sąd uchylił tę decyzję. Stonoga zdejmując obrączkę za pomocą gwoździa stwierdził, iż to "zapowiadany wcześniej gwóźdź do trumny Seremeta".

- Skupiłem wokół siebie młodych ludzi, którzy mają maksymalnie 25 lat, którzy wpłacali pieniądze, i dzięki temu założyliśmy Gazetę Stonoga. Ta gazeta jest zarejestrowana w sądzie, od trzech numerów jest sprzedawana i kolportowana. Profil gazety został zamknięty. Stworzono nowy, którego znów zamknięto tudzież zablokowano - żalił się przedsiębiorca.

Stonoga tłumaczy opublikowanie akt

Tłumaczył, że nie chce, aby media nazywały go jako "Zbigniewa S.". - Nie jestem bandytą, nie jestem pedofilem, nie jestem zboczeńcem, bo przecież nigdy nie byłem posłem żadnych partii - stwierdził.

-  To, że ktoś nie skończył studiów dziennikarskich, nie oznacza, że nie może ujawniać patologii życia publicznego - 
tłumaczył opublikowanie akt śledztwa w sprawie afery taśmowej Zbigniew Stonoga.

"Moim marzeniem jest połączenie sił wszystkich antysystemowców"

Stonoga podkreślił, iż "nie służy mamonie i portfelowi". - Ja z tego portfela wydałem w ciągu ostatniej połowy roku 600 tys. zł na pomoc innym ludziom. Reprezentuję ludzi, którzy przestali chodzić do wyborów, którzy zrezygnowali z samych siebie - przekonywał.

Na koniec dodał, iż jego marzeniem jest "połączenie sił wszystkich antysystemowców". - Nie wymienię, kogo. Wszystkich, wszystkich partii narodowych. Jeśli oni mi pokażą w ciągu dwóch tygodni, że potrafią się zjednoczyć, wygłoszą wspólne oświadczenie, to wpakuję w nich 4 mln zł i zrobię im kampanię i nie będę angażował się w politykę - stwierdził.

Zablokowana strona "Gazety Stonoga"

Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Przemysław Nowak poinformował wcześniej, że prokuratura stara się "zablokować stronę, na której materiały były publikowane". Tak też się stało i strona "Gazety Stonoga" na Facebooku nie jest już aktywna.

"Na rozkaz złodziei z Wiejskiej zablokowano profil Gazety Stonoga, ale to nie przeszkodzi nam w walce o uczciwe i rzetelne dziennikarstwo ukazujące patologię obecnego obozu władzy" - napisał na Facebooku Stonoga. Redakcja Gazety już przeniosła się na nowy profil. "Poniżej nowy fanpage Gazety Stonoga - bardzo prosimy o masowe lajkowanie i udostępnianie, nas już rządowe warchoły nie powstrzymacie! Redakcja Gazety Stonoga" - pisze Stonoga.

Dwie godziny później, nowy profil "Gazety Stonoga" został zablokowany na Facebooku. "Kolejny raz zablokowano profil Gazety Stonoga!! Ktoś ewidentnie przestraszył się tych 40.000 polubień w 2 godziny" - napisał Zbigniew Stonoga. Przedsiębiorca uruchomił kolejny profil "Gazety Stonoga" na Facebooku.

"Są pewne dowody"

Rzecznik prokuratury poinformował też, że "są pewne dowody, które wskazują, czyja to była fotokopia" i śledczy wiedzą "krąg osób miał dostęp do tych akt". Zaznaczył, że teraz ważne będzie ustalenie w jaki sposób Zbigniew Stonoga uzyskał materiały. - Przekazanie prywatne niekoniecznie jest przestępstwem. Rozpatrzone musi zostać to, w jakim zamiarze ktoś to zrobił. Będziemy to badać indywidualnie - powiedział.

Apel Stonogi

Zbigniew Stonoga po godz. 12 zamieścił na Facebooku nagranie, w którym apeluje do dziennikarzy, by Ci nie pisali o nim jako "Zbigniewie S.".

- Mam prośbę, proszę używać moich pełnych danych osobowych - Zbigniew Stonoga. I nie zakrywać mojej twarzy, bo ja nie jestem złodziejem i oszustem i przestępcą, takim jak te s***** z Wiejskiej. Proszę tego więcej nie robić - mówi na nagraniu.

Stonoga publikuje akta afery taśmowej

Stonoga jest warszawskim przedsiębiorcą, który oskarżył Urząd Skarbowy o doprowadzenie do spowodowania utraty przez niego niemal 2 milionów złotych. W tym celu na swoim salonie samochodowym wywiesił baner, który o tym informował. Jedną z kolejnych jego akcji było ogłoszenie o pracę dla osób, które miały śledzić stołecznych policjantów i dokumentować przebieg ich pracy. Teraz zrobiło się o nim jeszcze głośniej, ponieważ zdecydował się opublikować akta ze śledztwa ws. afery taśmowej. Do publikacji odniosła się już na Twitterze Prokuratura Generalna. „Art.156 § 1 kpk Stronom (podejrzanym i pokrzywdzonym), pełnomocnikom i przedstawicielom ustawowym udostępnia się akta sprawy i daje możność sporządzenia z nich odpisów (sporządzenia kopii). Prokuratura zgodnie z procedurą karną udostępniła już akta sprawy >taśmowej< podejrzanym, pokrzywdzonym i ich pełnomocnikom. Udostępnienie akt sprawy lub kopii dokumentów podejrzanym i pokrzywdzonym nie oznacza jednak, że możne je upublicznić” – napisano w oświadczeniu.

Redakcja nie podaje adresów do stron internetowych, na jakich zamieszczono akta ze względu na fakt, iż znajdują się w nich dane osobowe.

W czerwcu 2014 r. ujawniliśmy we "Wprost" sześć nagrań, których dokonano w dwóch warszawskich restauracjach – Amber Room oraz Sowa&Przyjaciele. Były to m.in. stenogramy i nagrania rozmów szefa MSW, prezesa Banku Centralnego, byłego ministra transportu oraz Jana Vincenta-Rostowskiego z Radosławem Sikorskim. Do redakcji "Wprost" docierały też wiadomości o kolejnych taśmach. Nagrane miało zostać spotkanie wicepremier Elżbiety Bieńkowskiej z szefem CBA Pawłem Wojtunikiem, do którego doszło na początku czerwca. Do ostatniego dotarło "Do Rzeczy" w połowie maja 2015 r.

Po kilku miesiącach okazało się, że istnieje więcej nagrań. Kelnerzy Łukasz N. i Konrad L. powiedzieli prokuratorom, że istniało nagranie rozmowy Aleksandra Kwaśniewskiego i Leszka Millera oraz wiele innych. Oprócz tego, podczas śledztwa w tej sprawie wyszło na jaw, że podsłuchy mogły być zakładane również w dwóch innych warszawskich restauracjach: Ole i Lemongrass, w których wcześniej pracowali kelnerzy z afery podsłuchowej.


Po publikacji materiałów przez tygodnik "Wprost", 16 czerwca do redakcji dwukrotnie wkroczyła Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego.

300polityka.pl, tvn24.pl, facebook