Tajemnica Mi-8 premiera

Tajemnica Mi-8 premiera

Dodano:   /  Zmieniono: 
Eksperci mają wątpliwości, czy oblodzenie (jedna z hipotez branych pod uwagę przez komisję) mogło być przyczyną awarii silników rządowego śmigłowca Mi-8, którym 4 grudnia leciał premier.
"Oczywiście oblodzenie w specyficznych warunkach, biorąc pod  uwagę, że śmigłowiec leciał kilka godzin, mogło się zdarzyć" -  powiedział prezes Agencji Lotniczej "Altair", wydawcy magazynu lotniczego "Skrzydlata Polska", Tomasz Hypki. "Ale temperatura była dodatnia i prawdopodobieństwo wystąpienia takiego zjawiska nie było duże. Jeżeli leci się przy temperaturze plus ośmiu stopni, pilot twierdzi, że było osiem stopni, oblodzenie nie powinno się zdarzyć. (...) Oblodzenie mogło nastąpić przy znaczących lokalnych spadkach temperatur. Pilot, "schodząc", mógł trafić na zimniejsze i odpowiednio wilgotne dla oblodzenia warstwy powietrza."

Również prof. Marek Orkisz z Wydziału Budowy Maszyn i Lotnictwa Politechniki Rzeszowskiej powiedział, że wprawdzie nie  zna szczegółów wypadku rządowego śmigłowca, jednak daleki jest od  sugestii, które mówią o awarii spowodowanej oblodzeniem.

Przypomniał, że "prócz tego, że Mi-8 zalicza się do maszyn o  wysokim standardzie, to dodatkowym zabezpieczeniem są piloci prowadzący samoloty i śmigłowce rządowe". "Są to piloci wojskowi z  ogromnym doświadczeniem. Wątpię, by taki pilot nie sprawdzał instalacji przeciwoblodzeniowej" - podkreślił prof. Orkisz.

"To niewiarygodne, by tak doświadczeni piloci nie włączyli instalacji automatycznej przy tak ograniczonej widzialności" zgodził się Tadeusz Augustyniak, emerytowany, wieloletni pilot GOPR-u.

Pilot rządowego śmigłowca, którym leciał premier Leszek Miller, mjr Marek Miłosz, w wywiadzie dla "Trybuny" zaprzecza, że podczas lotu wystąpiło oblodzenie. Twierdzi, że system przeciwoblodzeniowy był włączony. Automatyczna instalacja uruchamiana jest w warunkach sprzyjających oblodzeniu (istotna jest temperatura oraz wilgotność powietrza). Aby system zadziałał, musi być uprzednio nastawiony na  czuwanie. O włączeniu automatycznego systemu decyduje pilot na  podstawie komunikatu meteorologicznego. Istnieje również możliwość uruchomienia systemu ręcznie, przez pilota. Instalacja automatyczna wykorzystuje system czujników informujących o powstaniu oblodzenia. System ręczny, w niektórych typach śmigłowców, również korzysta z czujników, a pilot zostaje powiadomiony o zagrożeniu miganiem kontrolki. Część śmigłowców nie  posiada takich kontrolek, co sprawia, że "pilot dowiaduje się o  oblodzeniu właściwie dopiero z lodu na szybie kabiny" - wyjaśnia Tadeusz Augustyniak. Duże oblodzenie, występujące w silniku, uniemożliwia dopływ powietrza do silnika turbinowego. Może to prowadzić do  unieruchomienia silnika. Również odłamki lodu, po "wejściu" przez śmigłowiec w cieplejszą warstwę powietrza lub na skutek drgań, mogą zakłócić pracę silnika. Łopaty wirnika wskutek pokrycia się lodem tracą siłę nośną; równocześnie zwiększa się na nich opór powietrza. Zaburzony stosunek siły nośnej i oporu powietrza może spowodować spadanie śmigłowca.

"Oblodzenie to jest ten problem, którego w wielu wypadkach nie  można jednoznacznie stwierdzić" - wyjaśnia Tomasz Hypki. Ślady po  lodzie znikają wraz z jego stopnieniem. Widoczne pozostają jedynie uszkodzenia po uderzeniu ciał stałych.

W związku z wypadkiem szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego gen. Czesław Piątas powołał komisję do wyjaśnienia przyczyn zdarzenia. Pracami komisji kieruje inspektor bezpieczeństwa lotów sił zbrojnych RP płk Ryszard Michałowski - poinformował PAP rzecznik szefa sztabu generalnego WP płk Zdzisław Gnatowski. Komisja o wynikach swoich prac poinformuje w piątek, 19 grudnia.

Równolegle działającą komisję powołał dowódca Wojsk Lotniczych i  Obrony Powietrznej gen. Ryszard Olszewski.

em, pap