Zdaniem Radosława Kadriego, który zdołał uciec porywaczom, w uprowadzenie mógł być zamieszany Irakijczyk zwolniony z pracy w przedstawicielstwie wrocławskiej firmy, ale "nie ma żadnych nowych faktów, które by za tym przemawiały". Radosław Kadri za dwa dni wróci do kraju.
Władze Jedynki coraz bardziej niepokoją się o los porwanego dyrektora biura firmy w Bagdadzie. "Jesteśmy w stałym kontakcie z ambasadą Polski w Iraku. Niestety, wciąż nie ma informacji o losie naszego pracownika, Jerzego Kosa. Niepokoimy się i coraz bardziej obawiamy o jego los" - powiedział rzecznik prasowy firmy Andrzej Polaczkiewicz.
Zarząd firmy rozważał nawet wynajęcie profesjonalnej firmy zajmującej się poszukiwaniami porwanych i negocjacjami z porywaczami. "Na razie jednak w pełni zdajemy się na działania naszej dyplomacji. Mamy zapewnienia, że robią wszystko, by uwolnić Polaka" - dodał Polaczkiewicz. Powiedział, że nie potwierdziły się informacje o tym, że zażądano okupu za uwolnienie porwanego w Bagdadzie dyrektora biura. Jego zdaniem, przyczyną działania sprawców był motyw rabunkowy.
W porwaniu Polaków w Iraku chodziło przede wszystkim o mojego brata Radosława - powiedział Paweł Kadri. "Nasz ojciec Anwar jest pewnego rodzaju ambasadorem polskiego biznesu w Iraku, jest dobrze znany i postrzegany jako biznesmen z pieniędzmi" - wyjaśnił. "Sądzę, że w tym porwaniu chodziło o mojego brata, Radosława i o to, by uzyskać za niego okup. Wiadomo, ojciec dla syna zrobi wszystko" - powiedział Paweł Kadri. Dodał, że jego brat wkrótce wraca do Polski.
Kadri jest przekonany, iż za okupem stoi były księgowy ich firmy Abu Media. "Został bez pracy, a ma liczną rodzinę, którą musi utrzymać. Znalazł więc sobie najłatwiejszy i najszybszy sposób zarobku" - powiedział Kadri. W jego opinii, porywacze przetrzymują Kosa dla okupu, ale nie wiedzą, ile zażądać pieniędzy.
Prof. arabistyki Janusz Danecki uważa, że jeśli porwanie Polaków w Iraku ma związek z okupem, to prędzej czy później trzeba będzie z porywaczami rozpocząć negocjacje, a potem zapłacić żądaną sumę.
W jego opinii, rozmawiać z porywaczami powinny te osoby, wobec których wysunięte zostanie żądanie okupu. "Nie wiadomo, od kogo będą go żądać. Jeśli od przedsiębiorstwa, to do negocjacji powinien przystąpić któryś z jego dyrektorów" - dodał Danecki. "Podadzą cenę i trzeba będzie po prostu handlować, a potem zapłacić" - powiedział.
We wtorek w Bagdadzie zostali porwani dwaj pracownicy wrocławskiego przedsiębiorstwa. Jednemu z nich, Radosławowi Kadriemu, udało się uciec, losy drugiego - dyrektora biura Jerzego Kosa - oraz pięciorga uprowadzonych wraz z Polakami Irakijczyków są nieznane.
ss, pap