Giertych domaga się zapłacenia przez prezydenta 50 tys. zł na rzecz poszkodowanych podczas działań wojennych w Iraku dzieci, które oczekują na leczenie w Polsce.
"Mam nadzieję, że pan prezydent w ten sposób odpokutuje za decyzję o wysłaniu wojsk na wojnę w Iraku i za cierpienia tych dzieci, do których częściowo się przyczynił" - zaznaczył.
Według niego, nawet jeśli słowa prezydenta padły "w konwencji ćwierć-żartobliwej", to naruszają jego dobra osobiste i łamią zasady formułowania wypowiedzi przez polityków.
"Tym bardziej że to środowisko postkomunistów i komunistów ma na sumieniu działania swoich poprzedników z czasów Berii, Różańskiego, Humera, którzy torturowali, zabijali i trzymali ludzi w więzieniach - i to właśnie przedstawicieli środowiska politycznego, z którego ja się wywodzę" - powiedział polityk Ligi.
"Myślę, że prezydent, mówiąc o torturach, powinien trzy razy się ugryźć w język" - dodał.
Giertych wezwał też prokuratora generalnego do zbadania, czy wypowiedź prezydenta nie miała charakteru zniewagi funkcjonariusza publicznego. Jak przypomniał, wypowiedź prezydenta wiązała się z działaniami Giertycha związanymi z pełnieniem przez niego obowiązków posła.
Prezydent miałby tym samym złamać artykuł 226 kodeksu karnego, który mówi, że "kto znieważa funkcjonariusza publicznego (...) podczas lub w związku z pełnieniem obowiązków służbowych, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku".
ss, pap