Dziwna karuzela rządowych zmian

Dziwna karuzela rządowych zmian

Dodano:   /  Zmieniono: 
Opozycja domaga się odrzucenia informacji premiera nt. ostatnich zmian w rządzie. Posłów szczególnie wzburzyła nominacja Lecha Nikolskiego, uwikłanego w aferę Rywina.
Przedstawioną w Sejmie informację premiera ze zrozumieniem przyjęli jedynie przedstawiciele SLD, UP oraz SdPl. Informacja nie zadowoliła natomiast opozycji, która złożyła wniosek o jej odrzucenie. Opozycja skrytykowała także ostatnie decyzje kadrowe premiera dotyczące Lecha Nikolskiego oraz Janusza Pieńkowskiego. (Belka powołał we  wtorek Nikolskiego na stanowisko pełnomocnika rządu do spraw Narodowego Planu Rozwoju na lata 2007-2013 w Ministerstwie Gospodarki i Pracy. Natomiast, jak podała "Gazeta Wyborcza", Pieńkowski były dyrektor TAI, objął stanowisko dyrektora wydziału ekonomiczno-handlowego ambasady polskiej w Paryżu.)

"Jakie serwituty ma pan, panie premierze, wobec ekipy Leszka Millera, że tego typu ludzie są w tej chwili dalej powoływani na  stanowiska? Czy naprawdę jest tak, że pomimo wcześniejszych zapowiedzi o oczyszczeniu atmosfery personalnej w administracji publicznej na najwyższych stanowiskach państwa ludzie Leszka Millera muszą być dalej powoływani na te najwyższe stanowiska, czy  są to jakieś ukryte zobowiązania, które ma pan wobec poprzedniej ekipy? Jeśli tak, to proszę powiedzieć jakiej natury są to  zobowiązania" - pytał premiera szef klubu PO Jan Rokita.

Zmianę na stanowisku ministra zdrowia, mimo - jak twierdził premier - "ogromu prac i wielu inicjatyw b. ministra Mariana Czakańskiego, Belka tłumaczył tym, że mogło nam grozić spowolnienie prac nad ustawą zdrowotną". "Moglibyśmy nie  zdążyć z doprowadzeniem do normalizacji sytuacji w służbie zdrowia" - wyjaśnił. "Poza tym były problemy ze skompletowaniem kierownictwa ministerstwa" - dodał.

Informując o zmianie na stanowisku ministra finansów powiedział, że do odwołania Raczki doszło na jego własną prośbę. "Ma on możliwość objęcia funkcji w Międzynarodowym Funduszu Walutowym. Jednak nie tak motywował swą prośbę: bardzo niedawno przeszedł poważny zabieg i dobrze mu zrobi jeśli kolejna praca będzie mniej intensywna" - podkreślił. Premier zaznaczył też, że nie zgodziłby się na odejście Raczki, gdyby jego teki nie objął Mirosław Gronicki.

Informacja premiera nie usatysfakcjonowała Jana Rokity. Poseł skrytykował sposób poinformowania opinii publicznej o zmianach w  rządzie. "Problem z całym mechanizmem zmian na stanowiskach ministrów pokazuje, że metoda polegająca na niejawności, spełnianiu jakichś zobowiązań, nieprecyzyjnym formułowaniu powodów, atmosferze tajemniczości jest utrzymana" - mówił. To metoda, "która pogrążyła do dna ekipę Leszka Millera". "W moim przekonaniu premier dokonując tych dwóch zmian w takim trybie zmniejszył szanse na to, aby ktoś uwierzył, iż sposób uprawiania polityki personalnej na najwyższych stanowiskach za Belki będzie w sposób istotny inny niż za Millera. I to jest największa pańska porażka związana z tymi zmianami" -  ocenił Rokita.

Zdaniem szefa klubu PiS Ludwika Dorna, zmiany w resortach zdrowia i finansów pokazują, że "rząd ma kłopoty z samym sobą". "W ustroju demokratycznym muszą istnieć argumenty (przy dokonywaniu zmian w  rządzie), zwłaszcza, iż rzecz dotyczy dwóch najbardziej drażliwych w obecnym czasie resortów" - uważa Dorn. W jego ocenie, tłumaczenia premiera są "całkowicie niewiarygodne" i "skrywają jakiś konflikt i uwarunkowania".

Słów krytyki nie szczędził także lider LPR Roman Giertych. Oświadczył, że rząd "za wyjątkiem osoby premiera jest nadal rządem SLD, troszkę przypudrowanym". Jego zdaniem, nowy minister zdrowia Marek Balicki "jako psychiatra przyda się w rządzie". Na pewno taki lekarz jest tam potrzebny" - szydził.

Z kolei Stanisławowi Kalembie (PSL) nie podobało się to, że - jego zdaniem - zmiany dokonywane w rządzie i resortach wyglądają tak, jakby premier przygotowywał kadry dla  przyszłego liberalnego rządu, "którym będzie kierował przyszły premier, być może pan Jan Rokita" - powiedział.

Wyjaśnienia premiera zadowoliły Wacława Martyniuka (SLD) oraz  Andrzeja Aumillera (UP). Obaj podkreślili, że zmiany ministrów to  suwerenna decyzja premiera i ma on do tego konstytucyjne prawo.

W trakcie debaty doszło do słownej utarczki między Giertychem a  Rokitą. Giertych ocenił, że "osoby podejrzliwe" mogłyby połączyć dwa fakty: tego samego dnia, kiedy premier powiedział, że nowym ministrem finansów będzie Gronicki, PO zagłosowała za jedną z  ustaw planu Hausnera. Osoby o podejrzliwych umysłach mogłyby odnieść wrażenie, że mógł to być układ i porozumienie z SLD, by  przegłosować ustawę w zamian za bliską Platformie osobę - dodał.

Rokita oświadczył, że Platforma w takich targach nie uczestniczy i zapytał za jaką cenę SLD poparła Giertycha do komisji śledczej w  sprawie PKN Orlen. "Kogo będzie pan chronił w tej komisji?" -  pytał z kolei Giertycha. Do dalszego zaostrzenia dyskusji nie dopuścił marszałek Nałęcz, nie udzielając głosu Giertychowi.

em, pap