Gruszka kłamał w sprawie asystenta

Gruszka kłamał w sprawie asystenta

Dodano:   /  Zmieniono: 
Halina Tylicka, matka Marcina - aresztowanego pod zarzutem szpiegostwa b. asystenta Józefa Gruszki (PSL) - twierdzi, że o aresztowaniu jej syna poseł dowiedział się od niej tego samego dnia gdy to się stało.
Tylicka zarzuca Gruszce kłamstwo.

Gruszka utrzymuje, że o zatrzymaniu "jakiegoś asystenta" dowiedział się w ubiegły piątek od wiceprzewodniczącego komisji śledczej ds. PKN Orlen Romana Giertycha (LPR). Natomiast - jak twierdzi - o tym, że chodzi o jego byłego asystenta, dowiedział się w środę (9 marca).

W czwartkowym programie TVN 24 "Prześwietlenie" Tylicka - która jak sama powiedziała należy do PSL, zna Gruszkę i jest z nim po  imieniu - powiedziała, że w ubiegły czwartek, już wiedząc o  zatrzymaniu syna, pojechała do Sejmu. Jak dodała, bardzo długo nie  mogła się skontaktować z Gruszką, potem udało jej się do niego dodzwonić i spotkali się wieczorem w restauracji w Starym Domu Poselskim.

Tam - według relacji Tylickiej - pokazała Gruszce prokuratorskie postanowienie o przeszukaniu jej mieszkania i protokół z  przeszukania, gdzie było nazwisko jej syna. Tylicka podkreśliła, że poinformowała Gruszkę, iż jej syn został aresztowany, a poseł spisał sobie numery sprawy i na tym skończyli spotkanie.

Według Tylickiej Gruszka powiedział, żeby następnego dnia - w  piątek - skontaktowała się z nim w klubie PSL. Gdy spotkali się w  piątek, Gruszka miał jej powiedzieć, że najlepiej by było gdyby wzięła adwokata. "I wyrzucił mnie w miasto" - dodała. Poinformowała też, że dyrekcja klubu PSL przekazała jej w  czwartek, aby nie przychodziła do klubu oraz do warszawskiej siedziby PSL.

Gruszka twierdzi ponadto, że ostatni raz rozmawiał z Marcinem T. przed przystąpieniem Polski do UE, czyli przed 1 maja 2004 r.

Tymczasem z billingu rozmów telefonicznych Marcina, który przedstawiła Tylicka, wynika że rozmawiał on z Gruszką 16 lutego 2005 r. - połączenie trwało minutę. Tylicka twierdzi też, że jej syn rozmawiał z Gruszką telefonicznie także 3 marca - w dniu swojego aresztowania.

Tylicka powiedziała, że jej syn, pracując dla PSL, zajmował się sprawami zagranicznymi, m.in. organizował tradycyjne spotkania polityków Stronnictwa z korpusem dyplomatycznym.

Poinformowała, że dyplomatą rosyjskim, z którym kontaktował się jej syn był III sekretarz ambasady Rosji w Warszawie Semen Susłanow. Według jej informacji, Marcin poznał Susłanowa przez posła PSL Tadeusza Samborskiego.

Według Tylickiej, jej syn traktował rosyjskiego dyplomatę jako źródło informacji zbieranych do pracy magisterskiej poświęconej stosunkom Rosji z USA po 2000 roku. Informacje - dodała - zbierał też w ambasadzie Stanów Zjednoczonych w Warszawie.

Jak podkreśliła Tylicka, jej syn mniej więcej raz w miesiącu spotykał się z Susłanowem i o tych spotkaniach informował ją; opowiadał o czym rozmawiał z Rosjaninem.

Dziennikarze prowadzący program powiedzieli, że prokurator Krajowy Karol Napierski poinformował posłów komisji śledczej, że  Marcin T. miał przekazać Rosjaninowi informacje dotyczące funduszy unijnych przekazywanych dla województwa mazowieckiego, za co miał dostać 300 zł. Drugie 300 zł miał pożyczyć od Susłanowa.

Tylicka powiedziała, że nic nie wie o tym, by jej syn dostał lub  pożyczył pieniądze od Rosjanina. "Nie jest to kwota, która mogłaby rzucać na kolana" - zauważyła.

Zapewniła, że jej syn nigdy nie miał certyfikatu bezpieczeństwa, który umożliwia dostęp do tajnych informacji.

Poinformowała też, że w sierpniu 2004 r. zadzwonił do jej syna Susłanow, który powiedział mu, że przygotowuje spotkanie prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego z prezydentem Rosji Władimirem Putinem w Moskwie, i że po tym spotkaniu chętnie by się z Marcinem zobaczył.

Według Tylickiej, od dnia, w którym odbyła się ta rozmowa "słuch zaginął" o Rosjaninie. Natomiast w październiku lub listopadzie 2004 r. z jej synem spotkało się dwóch funkcjonariuszy ABW.

Przedstawiciele ABW - relacjonowała Tylicka - powiedzieli Marcinowi, że Susłanow jest szpiegiem. "Mój syn zapytał, czy grozi mu coś za spotkanie z Rosjaninem. Powiedziano w ten sposób: +nie, tylko radzilibyśmy niewyjeżdżanie na Wschód, do Rosji+" -  powiedziała Tylicka.

Dodała, że syn powiedział jej wtedy - jesienią 2004 r. - iż  Susłanowa już nie ma w Polsce oraz że na piśmie zobowiązał się, iż  nie będzie nikogo informował o spotkaniu z przedstawcielami ABW.

Według Tylickiej, od tego momentu nikt już nie kontaktował się z  jej synem w sprawie Rosjanina, aż do 3 marca 2005 r. gdy jej syn został zatrzymany.

Zbigniew Nowek b. szef UOP, z którym skontaktowali się telefonicznie prowadzący program, ocenił, że sprawa zatrzymania Marcina T. to "jakiś kabaret". "Zostały tutaj złamane wszystkie zasady pracy kontrwywiadowczej" - uważa.

"Przede wszystkim nie wyobrażam sobie takiej sytuacji, że w  październiku, czy listopadzie 2004 r. wydalamy dyplomatę, następnie odbywamy rozmowę ostrzegawczą, a prawie pół roku później aresztujemy jakiegoś człowieka, który przekazał, z tego co  słyszmy, jawne informacje" - powiedział Nowek.

Dodał, że od 1990 roku w UOP prowadzono sprawy kilkunastu szpiegów. "Żadna z nich nie jest podobna do tej" - podkreślił. Kwota 600 zł rozśmiesza go, bo przy poważnych sprawach szpiegowskich mowa jest o tysiącach dolarów, a nie o takich drobnych kwotach. Jego zdaniem, nie należy robić z Marcina T. -  który być może był wciągany do współpracy - "wielkiego szpiega".

ss, pap