Przegląd prasy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Czy resort rolnictwa ukrywał informacje o ptasiej grypie, kto wyląduje na dywaniku Jarosława Kaczyńskiego, czy krytyka odśnieżania może paść ofiarą cenzorów, co strażak ma w spodniach - o tym piszą dzisiejsze gazety.
Już w sobotę laboratorium weterynaryjne w Puławach wiedziało, że w Polsce mamy wirus H5N1 - ujawnia "Gazeta Wyborcza" w tekście "Poczekajcie z tą grypą". Według dziennika szef laboratorium dr Tadeusz Wijaszka poinformował o wirusie głównego lekarza weterynarii Krzysztofa Jażdżewskiego. W resorcie rolnictwa zaczęła się gorączkowa narada. Ostatecznie ktoś (Krzysztof Jażdżewski lub sam minister Krzysztof Jurgiel) zadzwonił do doktora Wijaszki z prośbą, by odciął ostatni człon z nazwy wirusa i na razie poinformował oficjalnie, że laboratorium wykryło wirusa H5. Być może chodziło o lepsze przygotowanie się sztabu kryzysowego do odparcia ewentualnej paniki, jaka mogła wybuchnąć w Toruniu już w sobotę. Wijaszka się zgodził, ale w niedzielę po południu zaczął się coraz bardziej denerwować. Po pierwsze zaczął się obawiać o przyszłość swojego laboratorium, które teoretycznie powinno od razu wykryć wirusa H5N1, a nie na raty. Po drugie, w księgach badań w laboratorium jest dokładnie zapisane, o której godzinie stwierdzono wirusa. Ostatecznie w poniedziałek w południe laboratorium stwierdziło, że w Polsce mamy śmiertelnego wirusa.

Jarosław Kaczyński zaprosi Andrzeja Leppera i Romana Giertycha na męską rozmowę - ujawniają politycy PiS. Niektórzy nazywają ją "rozmową ostatniej szansy" -  pisze "Gazeta Wyborcza" w tekście "Rozmowa ostatniej szansy dla paktu stabilizacyjnego". Kaczyński jest zmęczony szarpaniną z sejmowymi koalicjantami. - Gdy prezydent nie rozwiązał Sejmu z powodu budżetu, LPR z Samoobroną pomyślały: "hulaj dusza, piekła nie ma". A Kaczyński zaczął sobie zadawać pytanie: "Czy pakt ma sens?" - analizuje jeden z liderów PiS. W zeszłym tygodniu postawił Giertychowi i Lepperowi ultimatum - lojalność albo wybory. Jak jednak do nich doprowadzić? Kaczyński odpowiada: przez samorozwiązanie Sejmu. Jego współpracownicy rozwijają: - Odpowiednią uchwałę poza nami poparłby pewnie SLD. PiS-owcy liczą także na PO. Razem z PO i SLD, PiS miałby o 35 głosów więcej, niż potrzeba do samorozwiązania Sejmu.

W Rzgowie koło Łodzi miejscy radni zakazali publikacji krytycznego artykułu w lokalnym miesięczniku "Nasza Gmina" finansowanym z budżetu gminy - pisze "Rzeczpospolita" w artykule "Cenzura za krytykę odśnieżania". W lutowym numerze miał się ukazać artykuł niezależnego radnego Mateusza Kamińskiego. Autor krytykował burmistrza za złą organizację akcji odśnieżania. Twierdził, że drogi gminne były nieprzejezdne, a na chodnikach zalegało mnóstwo śniegu. Zarzucał burmistrzowi, że nie interesował się stanem dachów pokrytych grubą warstwą śniegu. Radnych z jego otoczenia nazwał "świtą ślepo go popierającą". Jeszcze nieopublikowany artykuł wywołał oburzenie radnych. Sprawa stanęła na sesji rady. Stosunkiem głosów 6:3 przegłosowano zakaz publikacji. Redakcja w miejscu, w którym miał się ukazać artykuł, zostawiła białą plamę. Dwóch redaktorów zrezygnowało z pracy.

Poseł Waldemar Pawlak jako prezes Związku Ochotniczych Straży Pożarnych w wyjściowym mundurze, prezentuje się znakomicie. Szeregowym strażakom nie powodzi się tak dobrze: gaszą pożary w starych gumiakach i... podartych mundurach - pisze "Superexpress" w tekście "Waldek, coś ty zrobił dla straży?". Stare gumiaki, drewniane drabiny, dziurawe mundury i rozpadające się samochody - tak wyposażona jest przeciętna jednostka OSP. - Średnio w roku do różnych akcji wyjeżdżamy nawet 300 razy. Nasz sprzęt jeszcze działa, ale już długo nie wytrzyma - mówią strażacy z OSP w podwarszawskim Piasecznie. W takiej sytuacji jak oni jest większość ratowników. Włodarze gmin, które dają pieniądze na funkcjonowanie OSP, najczęściej przypominają sobie o strażakach w chwilach pożarów, wypadków czy wichur. - Wtedy jest za późno na myślenie o nowych wozach dla straży czy sprzęcie. Komendant Pawlak może mieć z kolei mało czasu na pomoc strażakom, bo jak kilkakrotnie pisał "SE" lubi spędzać go z pięknymi kobietami. Ostatnio polityk zostawił żonę i romansuje z atrakcyjną 30-latką. Z nieformalnego związku Pawlak ma swoje najmłodsze dziecko.

Latająca twierdza, czyli amerykański AWACS będzie od kwietnia patrolował niebo nad Polską - pisze "Fakt" w tekście "Ten samolot nas obroni". W potężnym cielsku boeinga 767 ukryto supernowoczesną elektronikę, która nie przepuści nawet najmniejszego pocisku. Informacja o zagrożeniu trafi do jednego z 18 oficerów, którzy latają tym cackiem. A on w mig o ataku zawiadomi centra dowodzenia. Wróg zostanie zniszczony, zanim jego pocisk trafi do celu. Tajemnica AWACS-a tkwi w w jego bardzo dobrym wzroku, czyli grzybkowatym radarze, za sprawą którego maszynę można pomylić z UFO. Dzięki temu urządzeniu o 9-metrowej średnicy, AWACS może wykryć wrogi obiekt z odległości 450 km - czytamy w "Fakcie".

Ekipa rządząca stolicą, zamiast inwestować i polepszać standard życia w mieście, zajęła się kampanią wyborczą. Na inwestycje wydano tylko 68 proc. pieniędzy przeznaczonych na to w ub. r. - wylicza "Życie Warszawy" w artykule "Stolica nie umie wydać pieniędzy". Tak fatalnie było do tej pory w ostatnich latach tylko raz: w 2002 roku - pierwszym roku urzędowania Lecha Kaczyńskiego na fotelu prezydenta Warszawy. Wtedy na inwestycje zamiast zakładanego miliarda zł wydano 650 mln zł. Największe ubiegłoroczne klapy inwestycyjne to wstrzymanie przebudowy Krakowskiego Przedmieścia w prestiżowy śródmiejski deptak, wstrzymanie rozbudowy systemu monitoringu wizyjnego na ulicach Warszawy oraz radykalne wyhamowanie dalszej budowy metra. Zdaniem niezależnych ekspertów, przyczyn jest kilka: skomplikowane prawo zamówień publicznych czy paniczny strach urzędników przed inwestorami. Specjaliści, zastrzegający sobie anonimowość, przekonują, że gdyby Lech Kaczyński nie zajmował się pół roku kampanią prezydencką być może poziom wydatków na inwestycje byłby wyższy.

Tylko dwa lata obowiązywały przepisy, zgodnie z którymi duże firmy mogły być kontrolowane wyłącznie przez wyspecjalizowane urzędy skarbowe. Ostatnio Sejm przyjął nowelizację, która na nowo daje taką możliwość inspektorom urzędów kontroli skarbowej - alarmuje "Puls Biznesu" w artykule "Koniec ochrony biznesu". - Na mocy dotychczasowych przepisów pracownicy UKS mieli prawo kontrolowania rozliczeń podatkowych dużych firm jedynie w kilku wyjątkowych przypadkach - i to dopiero po uzyskaniu upoważnienia przez wiceministra finansów. Teraz tacy podatnicy mogą liczyć się ze wzmożonymi kontrolami ze strony UKS - tłumaczy Andrzej Puncewicz, partner firmy konsultingowej Accreo. - Jest to, po części, odejście od ograniczeń kontroli wywalczonych na mocy ustawy o swobodzie działalności gospodarczej. O ile bowiem nie budzi wątpliwości, że łączna długość trwania kontroli prowadzonych przez urząd skarbowy nie może przekraczać w roku kalendarzowym ośmiu tygodni, o tyle urzędy kontroli skarbowej stoją na stanowisku, że nie są one związane tym ograniczeniem - dodaje Puncewicz.

Przegląd prasy przygotował
Sergiusz Sachno

Przegląd prasy

Od poniedziałku, 13 lutego 2006, publikujemy codzienny przegląd prasy. Możesz go zamówić w formie newslettera, odwiedzając stronę: http://www.wprost.pl/newsletter/