Tajner: dostawałem pieniądze za uczciwą pracę

Tajner: dostawałem pieniądze za uczciwą pracę

Dodano:   /  Zmieniono: 
Apoloniusz Tajner ponad dwa lata po zakończeniu pracy z reprezentacją skoczków musiał się tłumaczyć z premii, które jako trener Adama Małysza i spółki otrzymywał od austriackiego menedżera Ediego Federera.
"Nie mam sobie nic do zarzucenia. Dostawałem pieniądze za uczciwą pracę" - powiedział Tajner, obecnie prezes Polskiego Związku Narciarskiego.

Poniedziałkowa "Rzeczpospolita" napisała, że Tajner będąc trenerem, a później prominentnym działaczem PZN, w ciągu pięciu lat wziął od Federera 210 tysięcy euro. Autor zastanawia się czy bohater tekstu miał do tego prawo.

"Do otrzymywania premii od Federera się przyznaję. To nie były jakieś super tajne umowy czy pieniądze dawane pod stołem. Jako trener kadry miałem określone wyniki, a Federer, który miał przez dziesięć lat wszelkie prawa do reprezentacji naszych skoczków, wynagradzał nas za dobrze wykonaną pracę. Oprócz premii za rezultaty otrzymywałem pieniądze za reklamowanie sponsorów na ubraniach i nakryciach głowy i za opracowywanie programów treningowych, tak zwany dorobek intelektualny, do którego prawo mają naukowcy czy artyści. A ja przecież byłem pracownikiem naukowym krakowskiej AWF. Zdaniem prawników wszystko jest w porządku" - mówił Tajner.

"Autor tekstu chciał stworzyć wrażenie, że ja te pieniądze od Federera zarobiłem nielegalnie, że to była jakaś nieczysta gra. Tymczasem nie popełniłem żadnego wykroczenia. W Polsce nie ma przepisów dotyczących marketingu sportowego, jest to ciągle w pewnym sensie dziewiczy teren. Teraz w PZN chcemy te sprawy uporządkować. Konsultujemy się z kancelarią prawną, sprawdzamy przepisy międzynarodowe, otrzymaliśmy kopię regulacji jakie obowiązują w Niemczech" - tłumaczył prezes.

Tajner przyznał, że wątpliwości mogą wzbudzać dwie ostatnie wpłaty od Federera dokonane, kiedy nie pełnił już funkcji trenera kadry.

"Federer miał w stosunku do mnie zaległości za ten ostatni sezon 2003/04. Twierdził, że zbiera pieniądze i przeciągał sprawę. W efekcie do wpłat doszło tuż zanim zostałem sekretarzem generalnym związku. Ale to był tylko zbieg okoliczności" - mówił PAP były szkoleniowiec, pod którego kierunkiem Małysz trzykrotnie wygrał klasyfikację generalną Pucharu Świata oraz zdobywał medale olimpijskie i mistrzostw świata.

Pół roku później, razem z członkiem zarządu Andrzejem Kozakiem i wiceprezesem PZN Andrzejem Wąsowiczem, Tajner podpisał z Federerem umowę, na której według "Rzeczpospolitej" PZN stracił około 800 tysięcy euro.

"Nie ja decydowałem o podpisaniu tej umowy. To zasługa działaczy z Tatrzańskiego Związku Narciarskiego, którzy ustalali szczegóły z Federerem. Zresztą o tym, że ja osobiście Federera nie popierałem niech świadczy fakt, że w maju tego roku zakończyliśmy z nim współpracę i związku z nim obecnie nic nie łączy. Umowy indywidualne z nim mają Adam Małysz i Kamil Stoch, ale to ich prywatna sprawa" - pokreślił prezes.

Tajner przypomniał także o złożeniu przez PZN sprawy w sądzie przeciwko Federerowi, który ich zdaniem niezgodnie z prawem potrącił 20 tysięcy euro na premię dla odchodzącego trenera Heinza Kuttina z należnych na mocy umowy związkowi 150 tysięcy euro (umowa na okres 5.4.2005-30.5.2006).

Ostatnią kwestią do której ustosunkował się Tajner było oddanie Małyszowi za darmo w sezonie 2006/07 100 cm kwadratowych powierzchni reklamowej na strojach startowych. "Bez Adama nie byłoby polskich skoków. To był z naszej strony symboliczny gest. Przecież gdyby nie on związek w ogóle nie miałby żadnych sponsorów, a skokami mało kto by się interesował. Wiem, że on tą powierzchnię oddał Federerowi, bo sam nie będzie się zajmował szukaniem sponsorów, ale to już jest jego prywatna sprawa" - zakończył trener kadry w latach 1999-2004.

pap, ab