Polsko - niemiecka wojna o historię

Polsko - niemiecka wojna o historię

Dodano:   /  Zmieniono: 
Znowu jeden z najważniejszych w Polsce bliźniaków wywołał skandal w Niemczech. Tym razem nasi zachodni sąsiedzi są oburzeniem reakcją Jarosława Kaczyńskiego na przygotowaną przez Erikę Steinbach wystawę "Wymuszone drogi. Ucieczka i wypędzenie w Europie XX wieku".
Kaczyński mimo, że wystawy nie widział, nawoływał do jej unicestwienia. Jest to kolejna okazja, żeby niemieckie media wypomniały mu, że "czerpie swoje przekonania z utrwalonego obrazu świata". - Polacy byli i są ofiarami Niemców, którzy ze swej winy niczego nie nauczyli się lub nauczyli się w stopniu dalece niewystarczającym. Grass w Waffen-SS, nazistowscy prominenci w kierownictwie Związku Wypędzonych - czyż to nie są dowody na słuszność tego wizerunku? - pyta ironicznie Frank Herold autor opublikowanego w "Berliner Zeitung" komentarza na temat "skandalicznego zachowania" polskiego premiera.

Komentarze w podobnym tonie można było znaleźć w prasie niemieckiej odnośnie reakcji na budowę Gazociągu Północnego, który ma łączyć Rosję z Niemcami pomijając nasz kraj. Tymczasem nikogo w Niemczech nie interesowały skutki tej decyzji dla Polski. A mogły one być tragiczne: wyłączenie naszego kraju z energetycznej mapy Europy, co wiązałoby się z podwyżkami cen ogrzewania oraz kosztów funkcjonowania większości firm, co w konsekwencji mogło doprowadzić do uzależnienia Polski od Rosji.

Być może Polacy są przewrażliwieni na punkcie historii. Z drugiej strony trudno się dziwić, że naród, który najbardziej ucierpiał w drugiej wojnie światowej walczy o poprawność historii. Już dziś dla wielu Polacy nie byli ofiarami, a oprawcami. Gdy jakiś czas temu zapytano uczniów szkoły w Krzemowej Dolinie w Stanach Zjednoczonych, obywatelami jakiego państwa byli naziści, nie mieli wątpliwości: Polski. Czy po lekturze zachodniej prasy (w tym niemieckiej - "Der Spiegel", "Stern", "Bild") i artykułów o polskich obozach koncentracyjnych, taka odpowiedź może dziwić? Tymczasem zdaniem niemieckich redaktorów to tylko taki skrót myślowy, w którym nie ma nic złego. Sformułowanie "obozy koncentracyjne wybudowane w Polsce okupowanej przez Niemców" jest po prostu za długie. Tłumaczy to w pewnym stopniu negatywne nastawienie Polaków do inicjatyw Eryki Steinbach. Bynajmniej nie jest to wystarczający argument, aby krytykować coś z samego założenia.

"Wspólne badanie historii przez Niemców i Polaków stało się w ostatnich dniach dużo trudniejsze, chociaż w dłuższej perspektywie czasu nie jest niemożliwe" - stwierdził w konkluzji komentator "Berliner Zeitung". Ale żeby było możliwe Polacy muszą nabrać dystansu do siebie i nie obrażać się za byle satyrę opublikowaną na łamach małej lewicowej, znanej z ostrego języka i specyficznego poczucia humoru gazety (Lech Kaczyński po lekturze opublikowanej w "Die Tageszeitung" satyry porównującej go do kartofla, tak się rozchorował, że nie mógł wziąć udziału w spotkaniu w ramach Trójkąta Weimarskiego). Nie powinni także kierować się stereotypami i najpierw obejrzeć wystawę, a potem ewentualnie krytykować. Niemcy natomiast mogliby okazać nieco więcej wrażliwości na sprawy historyczne i zrozumienia dla wschodniego sąsiada.