Terapia przedwyborcza

Terapia przedwyborcza

Dodano:   /  Zmieniono: 
Minister Giertych miesza skądinąd szlachetne intencje z rażącym niezrozumieniem przyczyn szkolnych problemów. Do tego dochodzi niemiły posmak robienia sobie publicity kosztem gdańskiej tragedii.
Niektóre pomysły szefa resortu edukacji niewątpliwie mają sens, ale nie zmienia to faktu, że stosuje on w wychowaniu metody represyjne: skupia się na restrykcjach i karaniu, natomiast lekceważy kwestie, które leżą u  podstaw zjawiska. Mówienie o telefonach komórkowych czy pornografii to  tania demagogia. Łatwo głosić takie hasła, łatwo podjąć mniej czy  bardziej widowiskowe działania, ale ich skuteczność będzie bliska zeru. Aby zapobiec używaniu komórek na lekcjach należałoby zainstalować w  każdej klasie zagłuszacze sygnału sieci GSM, a utrudnienie dostępu do  pornografii w dobie Internetu to prawdziwa walka z wiatrakami. Oczywiście wyborcy nie muszą o tym wiedzieć, a o wyborców trzeba wszak zabiegać, gdy przedwyborcze notowania LPR spadły do żałośnie niskiego poziomu. Czego jednak można oczekiwać po partii, która ma w pogardzie nowoczesną naukę (ze szczególnym uwzględnieniem teorii ewolucji)? Chyba nie tego, żeby podjęła współpracę z ministerstwem zdrowia i poprawiła dramatyczną sytuację w opiece psychologicznej i psychiatrycznej nad dziećmi i  młodzieżą. Jakoś nikomu w LPR nie przeszkadza, że żyjemy w kraju, gdzie na jednego psychiatrę dziecięcego - specjalistę od takich problemów, jak chociażby ADHD czy depresja młodzieńcza - przypada 75 tys. pacjentów. Ani to, że dziecku z problemami psychologicznymi przysługuje jedna wizyta u opłacanego ze środków publicznych specjalisty miesięcznie. Ani to, że polskie nastolatki cierpią na niedobory nienasyconych kwasów tłuszczowych, co może skutkować zwiększonym poziomem agresji i mniejszą samokontrolą. Partia, która - o ironio - mieni się Ligą Polskich Rodzin, nie jest nawet w stanie wyraźnie i otwarcie powiedzieć, że duża część problemu ma źródło właśnie w polskich rodzinach. Gdy dorośli nie  interesują się postępowaniem i zachowaniem dzieci, funkcje wychowawcze przejmuje telewizja i ulica - a skutki, niestety, nie każą na siebie długo czekać.